Twoja pustynia
Nie ma osoby, która nie znałaby gorzkiego smaku samotności. Dla naszego serca jest to trudne doświadczenie. I chyba najbardziej niechciane. Odkryłam jednak coś niezwykłego.
Pustynia stanowi dokładne zaprzeczenie tego, co człowiek potrzebuje. Pustynia nie daje żadnych zabezpieczeń. To brak środków ochrony jak dom, zagroda, ognisko. To zagrożenie od dzikich zwierząt (lwy, węże, skorpiony). I chyba najtrudniejszy wymiar pustyni : samotność, wyizolowanie, brak kontaktu z drugim człowiekiem. Całkowita, wielowymiarowa pustka.
Dlaczego zatem od tysiącleci pociąga? W Starym Testamencie mamy przykład proroka Eliasza i Jana Chrzciciela. W Nowym Testamencie Jezus wybrał pustynię jako początek swojej publicznej działalności. Współcześnie mamy postać Karola de Foucauld. I tylu, tylu innych. Dlaczego dla wielu mężczyzn pustynia stanowiła wartość samą w sobie? I to nie jako atrakcja survivalowa przez tydzień. Oni całe lata, a czasem niemal całe życie spędzili właśnie na pustyni. Dlaczego? To trudne pytanie, ale intuicja mówi mi, że…
Pustynia z jednej strony ogałaca. Stawia na krawędzi. Jest dla twardzieli. Ale z drugiej strony – i to jest najistotniejsze – stawia człowieka wobec Stwórcy. Już nic nie rozprasza uwagi. Nic nie zajmuje pamięci, wyobraźni, emocji, intelektu, woli. Nic nie odciąga, nie pochłania. A tak wygląda nasza codzienność. Z chwili na chwilę ciągle nas coś absorbuje. Pustynia tego nie ma. Tu wszystko się zatrzymuje, ustaje, zanika, Jesteś Ty i Twój Bóg. Pan i Stworzyciel. Potężny jak potężna jest pustynia. Wymagający jak wymagająca jest pustynia. Bezkresny jak bezkresne jest niebo nocą nad pustynią. A człowiek na to patrzy i pokornieje. A człowiek słyszy ryk lwa i cały powierza się Bogu, bo sam nie ma szans na obronę. A kiedy słońce bezlitośnie pali, błogosławi Pana za choćby cień rzucony przez skałę lub grotę dającą schronienie.
Pustynia. Niezwykłe miejsce spotkania z Bogiem. Tu każdy jest sobą. Nie da się założyć maski, grać kogoś innego. Szpanować stanowiskiem, władzą , pieniądzem. To na pustyni jest nieprzydatne, a nawet… śmieszne. To w ogóle tu nie ma znaczenia. Człowiek jest jak nigdy prawdziwy. Jego uniżenie i pokora są bardzo szczere. Jego poczucie totalnej zależności od Boga są do bólu prawdziwe. Dlatego Bóg przychodzi z Łaską. Z Łaską dogłębnego zrozumienia cudu życia, zbawienia darmo otrzymanego, zachwytu nad wielkością i wspaniałością Boga.
Dla człowieka zmysłowego pustynia wydaje się być miejscem przeklętym. Dla człowieka duchowego pustynia jest miejscem błogosławionym. Mamy zatem jakiś wielki paradoks : to samo miejsce i dwie krańcowo przeciwne oceny.
Dlaczego o tym mówimy? Co mają wspólnego Dzielne Niewiasty z życiem pustelniczym? Bardzo możliwe, że żadna z nas nie stanie na piaskach pustyni, nie mówiąc już o mieszkaniu w niej. Zatem po co nam te wszystkie rozważania?
Otóż, wg mnie, jest pewna analogia. Wydaje mi się, że są momenty, kiedy doświadczamy takiego totalnego ogołocenia. Co prawda dotyczy to bardziej naszych potrzeb wewnętrznych. Odnoszę wrażenie, że czasem nasze kobiece serca są mocno spragnione bliskości, więzi, dobrych relacji, intymności z mężczyzną, macierzyństwa. I trzeba dodać, że są to jak najbardziej godziwe pragnienia. One świadczą wręcz o dojrzałości psychoemocjonalnej. Otóż te pragnienia w pewnych momentach potrafią być bardzo dojmujące. A równocześnie niezaspokojone. To tu mamy właśnie obszar pustyni. Bywa, że te tęsknoty wydają się jeszcze potęgować. A Bóg jakby nie reagował na nasze prośby i modlitwy. Dlaczego? Nie jest łatwo dać odpowiedź. Ale wierzę, że On zawsze daje nam to, co lepsze. “Oto ja wyprowadzę ją na pustynię i będę mówić do jej serca” (Oz 2, 16). Wielką sztuką jest wtedy powiedzieć Panu „Choć nie wiem, o co Ci chodzi, przyjmuję ten dar”. I wydaje się, że Bóg tylko tego od nas oczekuje. Zgody. Aprobaty. Poddania Jego zrządzeniom. Przyjęcia tej pustki wewnętrznej. Tak po prostu.
Zatem, jeśli jesteś teraz na swojej pustyni, prawdopodobnie odczuwasz głód, pragnienie i zimno. Głód nie tyle fizyczny, co emocjonalny np bezpieczeństwa czy przynależności. Pragnienie też nie fizyczne, ale inne, choć nie mniej dokuczliwe jak akceptacja, bliskość czy więź. Do tego cierpisz zimno: może to być poczucie odepchnięcia lub porzucenia, albo wykluczenia. To są twoje jak najbardziej realne doświadczenia. Dlatego tak cię bolą, tak niepokoją i przygnębiają. Jeżeli dodatkowo twoja wola reaguje na to apatią czy odrętwieniem, możesz czuć się jakby pokąsana przez węża i sparaliżowana. Zatem patrząc z boku na twoją sytuację, trudno, abyś była uśmiechnięta i zrelaksowana. Przeciwnie, jesteś rozdrażniona, zniecierpliwiona i obolała. Bądź wyrozumiała, takich odruchów doświadcza każdy, kogo Bóg postawi na pustynię.
Jeśli równocześnie jest to sytuacja, w której trwasz kolejny rok, prawdopodobnie doświadczasz też zniechęcenia i gniewu, że przez to musisz przechodzić. Tracisz nadzieję na zmiany, sądzisz, że tak do końca będzie, że taki twój los i to cię przygnębia. Odwagi! Wzbudzaj akty nadziei. Jak polano z drzewa włożone w ogień wydaje z siebie jedynie gryzący dym , tak dusza w piecu utrapienia, nim się rozpłomieni, zaczernia się jedynie, ale to etap. Jeśli się nie wycofasz, Bóg oczyści twą duszę i zapłoniesz ogniem. Ogniem czystej, bezinteresownej miłości. Jedyne, czego ci potrzeba, to uspokoić się. I pocieszyć. Nie każdą duszę Bóg wyprowadza na pustynię – to znak wybrania. Tego, że już postąpiłaś, lecz trzeba cię bardziej oczyścić. I tego, że Bóg coś dalej z tobą zamierza, ma plan, więc mu ufaj.
Wiedz, że na pustyni Bóg karmił lud wybrany manną. Spodziewaj się jej. Zauważ każdą formę pociechy (fizycznej, duchowej, w relacjach) i posilaj się tym. Na pustyni lud wybrany nie błądził, lecz miał przewodnika: Mojżesza, słup obłoku, anioła. Ciebie Bóg też prowadzi przez Jezusa, znawcę pustyni, trzymaj się Go. Na pustyni będą oazy. To nie miejsce docelowe, ale daje wytchnienie. Bóg da ci wytchnienie. Więcej ufaj. Cierpiąc – ponawiaj zawierzenie. Bóg widzi i liczy każdą Twoją łzę. Nic nie ujdzie Jego uwadze. Ufaj. Dziękuj, bo przez to doświadczenie możesz dojść do miłości, celu chrześcijańskiej doskonałości i środka jednoczącego z Jezusem. Czy rozumiesz wagę tego słowa „zjednoczenie”?
Staraj się pełnić to dobro, które jest w zasięgu ręki. Nie rób planów, natomiast bądź uważna na okazje. Na pewno wiele ich znajdziesz. One nadadzą sens twojemu trwaniu. Stępią ostrze oskarżeń, że jesteś taka nieużyteczna i mało warta. Bo takie myślenie pozbawia cię ducha i jest podszeptem złego, a nie prawdą o tobie. Walcz, staraj się stale trwać na tym odcinku, gdzie jesteś teraz. Nie składaj broni. Jeśli płaczesz, to tylko przez chwilę. Ponawiaj wysiłki. Jeśli widzisz, że coś ci się nie udało, zaczynaj starania od nowa. Bóg bowiem nagradza za wysiłki, nie za efekty. Wierzę, że już wkrótce twój ból zamieni się w radość, a smutek w taniec. Niech tak się stanie!
tekst i redakcja: Marzena zdjęcia : Pixabay śpiew: ks. Paweł Szerlowski
4 komentarze
Ann.K · 9 października 2018 o 19:08
Amen ! Bóg zapłać Marzenko za ten temat sięgający pustyni. Twój artykuł napawa nadzieją.
Marzena · 10 października 2018 o 08:46
Droga Ann.K
Miło mi przyjąć słowa podziękowania. Cieszę się, że odbierasz post jako wzmacniający nadzieję.
Pozdrawiam serdecznie.
Maria Magdalena · 12 października 2018 o 21:03
Byłam kiedyś na pustynie jako turystka. I choć mieliśmy wszystko zorganizowane, odwiedzaliśmy rodziny, które tam mieszkają. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć, ale to miejsce wydało mi się bardzo atrakcyjne i miałam ochotę pozostać tam na noc, choć pewnie byłoby to straszne. Ale naprawdę pojawiło się we mnie jakieś głębokie pragnienie pustyni wtedy.
Bóg dokładnie powiedział do mnie. Wyprowadzę ją na pustynię, aby mówić do jej serca. Doświadczyłam pustyni w swoim domu, życiu. Tu istotnie Bóg mówi wyraźniej. Ostatnie rekolekcje w mojej wspólnocie miały jednak tytuł: Poza pustynie i koncentrowały się na historii Mojżesza, który wyszedłszy poza utarte koleiny spotkał gorejący krzew i dostał zadanie. Zachęcano nas, by przestać chodzić utartym torem, bo rutyna zabija: relacje, modlitwę, pracę. Mój spowiednik też poradził mi, aby nie grzebać się już w przeszłości, ale swój wzrok skierować ku ziemi obiecanej Amen.
Marzena · 13 października 2018 o 07:58
Mario Magdaleno, dziękuję, że podzieliłaś się swoimi przeżyciami. I trochę zazroszczę tego stanięcia na piaskach pustyni. To z pewnością bardzo szczególne doświadczenie. Czuję to intuicyjnie. Pustynia nie jest oczywiście celem sama sobie. To raczej najkrótsza droga do wolności serca. I zjednoczenia duszy z Bogiem. Może dam jeszcze jeden wpis, który o tym powie. Pozdrawiam!