Powrót do Domu Ojca
Jedna z najbardziej poruszających przypowieści biblijnych przedstawiona w Łukaszowej Ewangelii. Przypowieść o miłosiernym Ojcu, znana jako „Przypowieść o synu marnotrawnym”, nazywana również „Ewangelią w Ewangelii”. Wielkie bogactwo treści i interpretacji. Historia inspirująca malarzy, pisarzy, kompozytorów. Mimo, że tak powszechnie znana, wcale niełatwo o niej pisać… Tym razem przybliżył ją o. Kazimierz Fryzeł, który w zastępstwie ojca Pawła, otoczył nas swoją opieką duchową podczas marcowego spotkania Dzielnych Niewiast w Krakowie. Wygłosił również homilię w oparciu o tę przypowieść. Ujął mnie swoją interpretacją.
Znamy doskonale tę historię. Opowiada o ojcu i jego dwóch synach, pozwalając nam poznać nieskończone miłosierdzie Boga. Pan Bóg jest nade wszystko miłosierny. Imię Boga Miłosierny najczęściej powtarza się na kartach Biblii. Podobno słowo „miłosierdzie” występuje aż 157 razy, a ”miłosierny” – 37 razy.
Przypowieść ta objawia nam, czym jest grzech i jego istota, czym jest nawrócenie, a także największy przymiot Boga, jakim jest niekończone Boże Miłosierdzie.
Młodszy syn otrzymuje od ojca przypadającą mu część majątku, po czym opuszcza dom rodzinny i „zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swoją własność, żyjąc rozrzutnie”. Chce podjąć swoje powołanie życiowe, wziąć życie w swoje ręce i nie ma w tym nic złego. To wyraz dorastania i dojrzewania, pragnienie rozwoju, naturalne dla każdego człowieka. Jednak w tym właśnie miejscu wkracza grzech. Młodszy syn przestaje kontaktować się z Ojcem, zrywa z Nim więź, łamie przymierze miłości. Pragnie sam budować swoje życie. Jednak bez życia w przyjaźni nie można zbudować swojego własnego Domu Życia. I to jest prawdziwa istota naszego grzechu – zerwanie więzi z Bogiem i z ludźmi.
Kolejny grzech, to zaniedbywanie i marnowanie własnych talentów. Jesteśmy powołani do pełnego, integralnego rozwoju, życia zgodnego z planem Bożym i służenia swoimi talentami innym. Młodszy syn, roztrwoniwszy swój majątek, idzie paść świnie, pragnie żywić się już jedynie strąkami. W tradycji żydowskiej świnie są zwierzętami nieczystymi, a pokarm, którym próbował zaspokoić swój głód, był symbolem jego duchowej degradacji, odcięcia się od swojej tradycji religijnej i narodowej. Traci nie tylko dobra materialne, ale marnuje także swoją godność i zatraca tożsamość synowską.
Kiedy osiąga już samo dno nędzy, wtedy rozpoczyna się proces nawrócenia. Zaczyna żałować, zastanawiać się, przypomina mu się życie w domu rodzinnym. „Zabiorę się i pójdę do mego ojca”. To pierwszy etap metanoi, zwrócenie się i przylgnięcie sercem do Boga. Bo dopiero wtedy, gdy zakorzenimy się w Bogu, potrafimy oderwać się od zła. Własnym siłami tego nie dokonamy.
W tym miejscu przypowieści objawia się Boże Miłosierdzie. Ojciec wciąż wyglądał swego syna, jest to wyrazem Jego bezgranicznej i bezwarunkowej miłości. A gdy ujrzał go z daleka „wzruszył się głęboko, wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go”. Słowa „wzruszył się głęboko”, oznaczają w rzeczywistości „zapłakał” i użyte są tylko kilkakrotnie w Biblii. Określają silne reakcje samego Jezusa wobec ludzkiej biedy (Jezus płacze nad Jerozolimą i po śmierci Łazarza). Ojciec cieszy się z powrotu syna, jest też świadomy drogi, jaką musiał on przejść, od wyjścia z domu do powrotu i wybacza. Przywraca mu także synowską godność, czego symbolami są szata, pierścień i sandały. Wydaje też wystawną ucztę na jego cześć, dając wyraz wielkiej radości, „ponieważ ten syn mój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”.
Na końcu przypowieści pojawia się postać starszego syna, który podobnie, jak jego młodszy brat, także jest zagubiony… Nie opuszcza on wprawdzie domu ojca, przynajmniej fizycznie, i ciężko w nim pracuje, ale jego postawa daleka jest od doskonałości. Nie potrafi ucieszyć się powrotem brata, osądza go niesprawiedliwie („ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami”), wyrzuca ojcu swoje zasługi, jest zazdrosny… W rzeczywistości przejawia on postawę niewolnika, żyjąc bardzo wygodnie i dostatnio u boku ojca, nie ma odwagi podjąć własnego życia. Ale ojciec wychodzi również i do niego, w postawie dialogu i miłości. Zwraca się do niego bardzo czule „moje dziecko”, tłumaczy mu cierpliwie swoje racje.
My, dzisiaj, to zarówno starszy, jak i młodszy syn, w zależności od sytuacji, możemy przeglądać się, jak w lustrze w postawach obydwu tych braci, nie osądzając żadnego. Przypowieść ta dotyka naszego grzechu i łamania każdego przymierza miłości, zrywania więzi. Ale jest to przede wszystkim opowieść o naszym dobrym Ojcu, miłosiernym, czułym i cierpliwym, zawsze skłonnym do przebaczenia…
Jest taki bardzo znany obraz „Powrót syna marnotrawnego”, który stał się już właściwie ikoną tej przypowieści. Rembrandt maluje go u schyłku życia, po śmierci swojej ukochanej żony, Saskii i ukochanego syna, doświadczając wielu strat i popadając w ruinę. Utracił już prawie wszystko i pewnie dlatego obraz jest taki przejmujący. Ojciec obejmuje na nim młodszego syna. Jedna dłoń jest delikatna i kobieca, druga silna i męska, symbolizują one miłość macierzyńską i ojcowską.
Stary Testament, określając miłosierdzie, posługuje się wieloma terminami. Najczęściej używane to „hesed” i „rahamin”. W języku hebrajskim „hesed” oznacza wierność przymierzu miłości, jak i wierność samemu sobie, co reprezentuje cechy uważane raczej za męskie. „Rahamin” wskazuje bardziej na miłość matczyną, tę szczególną więź i bliskość, jaka łączy matkę z dzieckiem. Te starotestamentowe wyrażenia pokazują, jak bogatą rzeczywistością jest miłosierdzie Boga i stanowią jakąś analogię do obrazu Rembrandta.
Pan jest łaskawy, pełen miłosierdzia…
EwaT
3 komentarze
Ania K. · 26 marca 2018 o 11:30
Bóg zapłać Ewciu, za każdym razem co innego odkrywam w tej przypowieści, chociaż znam ten tekst bardzo dobrze … O.Kazimierz zaskoczył mnie i wyrwał z utartego schematu moje myślenie. Nie zmienia to jednak przesłania przypowieści, że nasz Ojciec w Niebie jest Miłością Miłosierną.
Ewa · 29 marca 2018 o 09:53
Tak, Aniu, Bóg posługuje się i delikatnie działa przez ludzi. Dlatego czytanie Pisma Św. we wspólnocie Kościoła ma taki wielki sens, a do tego można zaliczyć i tę homilię, że możemy dowiedzieć się o wiele więcej, niż rozważając tylko w pojedynkę. Dla mnie wymowa tego fragmentu po homilii była taka, że to tylko człowiek zrywa Przymierze Miłości (i z Bogiem i z ludźmi), Bóg – nigdy…
Irena · 5 kwietnia 2018 o 15:36
Ewo, Niewiasto o pogodnym Sercu – masz wrażliwe pióro/dziękuję ♡
Ewo, Aniu – potwierdzam – homilia otworzyła inne myślenie … wreszcie spojrzałam na starszego brata … ma wszystko ale …
Dziękuję o. Kazimierzowi
Ciepło pozdrawiam
Do zobaczenia w sobotę w Krakowie 🙂