Gdy odchodzi czworonożny przyjaciel.

Opublikowane przez DN w dniu

Ks. Twardowski mówił, że od psa możemy się uczyć miłości do swojego Pana, czyli Boga.
Pies zawsze Pana wita z radością, jest w niego wpatrzony i cieszy się każdy dar: spacer, jedzenie, głaskanie. 
Czekanie
Popatrz na psa uwiązanego przed sklepem
o swym panu myśli
i rwie się do niego
na dwóch łapach czeka
pan dla niego podwórzem łąką lasem domem
oczami za nim biegnie
i tęskni ogonem

pocałuj go w łapę
bo uczy jak na Boga czekać

Pamiętam mojego psa jako wiecznie głodną, czworonożną kulę, pełną temperamentu. Radość i psocenie te dwie cechy dominowały u mojego pupila. Przez lata był źródłem wielu radości, ale i zmartwień, gdy np. uciekał z posesji. Tak bardzo był przywiązany do swojego miejsca, że gryzł wszystkich, którzy podchodzili mu pod zęby: inne psy, koty, kuny, jeże. W miłości swojej był jednak niezrównany. Kochał spacery, uganiał się bez pamięci za sarnami, zającami, miał niespożytą energię.
I tu mogłaby się kończyć historia mojego psa i wiem, że wcale nie byłaby oryginalna….
A jednak…. Gdy opuścił mnie mąż, mój pies postanowił zamieszkać na progu domu. Już wtedy był stary. Zawiódł człowiek, a pies poczuł się za mnie odpowiedzialny. Nie ruszył się z miejsca nawet zimą. W najbardziej mroźne noce brałam go do domu, ale przez całe życie był psem podwórzowym, więc na stałe nie mógł ze mną zamieszkać. Otulałam kocami, ścieliłam specjalną matę, choć nie bardzo nadawało to ozdoby mojemu domowi. Nie miałam wyjścia, bo pies trwał na posterunku. W drugą zimę synowie sąsiada przywlekli budę pod sam dom, ale pies nie chciał z niej skorzystać. Czuwał, chciał mieć wszystko na oku i trwać w obronie swojej pani. Jak się domyślacie, to bardzo wzmocniło naszą więź. Mój pies – owczarek niemiecki pod koniec swego życia miał problemy z chodzeniem, jak większość psów tego gatunku. Zawsze jednak podnosił się, by mnie powitać, gdy przyjeżdżałam po pracy do domu. To było wzruszające. Maria Simma, charyzmatyczka, wspominała, że diabeł bardzo nienawidzi psa, ponieważ jest on tak bardzo oddany człowiekowi. Widziałam kiedyś zabawny wpis, że pies jest wdzięczniejszy od męża, bo psu zawsze smakuje, co się ugotuje. A ja myślę, że po prostu miłość jest taka, że kryje nasze błędy. Tak istotnie było z moim psem; gdy ugotowałam lub kupiłam czegoś za dużo lub coś mi nie wyszło, on to zjadał. Tak zaradzał na swój psi sposób moim słabościom.
Relacja ze zwierzętami jest oczywiście łatwiejsza, bo one nie ranią nas tak jak ludzie. Pięknie pisze o tym Alan Ames w książce „Oczami Jezusa”. W jednym z objawień opowiada historię człowieka z karawany, z którym Jezus rozmawia wieczorem przy ognisku. Ten człowiek kocha zwierzęta, ale ucieka od ludzi, bo boi się odrzucenia, zranienia. Jezus podpowiada mu, aby jednak zaryzykować. Uciekanie od relacji nie pozwoli mu żyć w pełni. Wówczas ten człowiek pyta, czy ma zrezygnować z relacji ze zwierzętami; Jezus odpowiada: -ależ nie, są cudowne, ale nie zastąpią relacji z ludźmi. Pamiętam też wzruszającą historię syna alkoholika, który bity i odrzucony przez rodziców wtulał się w swojego psa, czasem sam spał przy budzie, czego niewydolni rodzice nawet nie zauważali. Pewnego dnia ojciec – pijak zabił tego psa w pijackim szale. Od tego momentu chłopak nie umiał się podnieść. Ten chłopak, po latach opowiedział tę historię płacząc pewnej zakonnicy na Przystanku Woodstock.

W ciągu ostatniego roku kilkakrotnie były takie sytuacje, że pies już nie wstawał, miał problemy z załatwianiem się i każda taka akcja oznaczała, że to już pewnie koniec. Udawało się go jednak lekami oraz nadzieją podnosić. Miał ogromną wolę życia. Ciągle dopisywał mu apetyt, jak nie mógł chodzić, to się czołgał, ale chciał trwać. Przyszedł jednak taki moment, że przesłał się ruszać. Żył, ale życia w nim już nie było. Wezwałam weterynarza późnym popołudniem, nie mógł jednak przyjechać. Obiecał pojawić się z samego rana. Tuż przed jego przyjazdem setki ptaków kołowało nad naszym domem. Pierwszy raz w życiu byłam świadkiem czegoś takiego. Żegnały się z nim razem ze mną? Wiedziałam, że to już koniec. Weterynarz powiedział, że czas się pożegnać, pies tylko cierpi. Zaczęłam płakać. Śmierć nastąpiła błyskawicznie. Zawinęliśmy go w czarny całun. Łzy rozpaczy napływały mi do oczu. Weterynarz, który jest człowiekiem bardzo powściągliwym i nigdy nie okazuje swoich uczuć, przytulił mnie i pocałował. Gdy oddalał się do samochodu, słyszałam szloch, on leczył mojego psa przez 10 lat.
W momencie śmierci mojego psa moje serce przeszył straszny ból. Pies odszedł w święto Matki Bożej Bolesnej. Przyszła mi do głowy taka myśl. Jak niewyobrażalnym musiało być cierpienie Maryi, która była matką Najpiękniejszego z Synów Ludzkich, gdy widziała swojego syna zmasakrowanego i wydanego na śmierć krzyżową, skoro moje serce tak bolało po stracie psa…
Wiem, że psy nie mają duszy i nie będę stawiać pytań, czy mój pies będzie ze mną w niebie. Jak powiedział pewien kaznodzieja: „Bóg kocha to, co stworzył, a skoro tak, to można mieć nadzieję, że ta relacja miłości owocuje darem nieśmiertelności również dla zwierząt”.
Wiem jedno: w niebie wszystko będzie doskonałe, więc na pewno nie zabraknie tam czworonożnych przyjaciół…

Ps. Powiedziałam kiedyś do koleżanki: mam czworonożnych przyjaciół. Ona odpowiedziała: myślę, że dwunożnych też masz. Istotnie. W dniu, gdy odszedł mój pies po prostu uciekłam z domu. Wróciłam późnym wieczorem. W tym czasie sąsiad zajął się miejscem spoczynku dla psa. Otrzymałam wiele zaproszeń, aby spędzić czas ze przyjaciółmi, którzy chcieli dodać mi otuchy. W rezultacie przyjechała moja koleżanka, aby mi towarzyszyć. Przyszła więc pomoc od dwunożnych przyjaciół.

2 Ps W grudniu u. r. pochowałam Tatę. Nie chcę nikogo zgorszyć, ale w pewnym sensie odejście Taty było dla mnie łatwiejsze. Tato zmarł w godzinie miłosierdzia, był pogodzony z ludźmi, Bogiem, przyjął szkaplerz karmelitański. Po prostu tamtej śmierci towarzyszyła nadzieja, a właściwie to pewność z KIM Tato idzie się spotkać. https://dzielneniewiasty.pl/sw-szczepan-wspomnienie/#more-3466


3 komentarze

Irena · 12 października 2018 o 18:06

Mario Magdaleno, Niewiasto o troskliwym Sercu – pięknie napisałaś o przyjaźni – niby to tylko pies a ile on znaczył dla Ciebie/dziękuję

Ja mam pieska o imieniu Tobiś.
A skąd?
Ze schroniska dla zwierząt w Krakowie – został przerzucony przez płot (miał ok. 5 miesięcy) – nadal boi się wejść na balkon a dziś już ma 10 lat…
Jest bardzo sympatyczny i mądry – ale słuchaniem różnie bywa 😉
MM – masz rację – bez względu na nasz humor itd. – pies radośnie wita, skacze jak szalony – coś pięknego!

Pozdrawiam glaszcząc fajnego pieska

Ps. MM – jak miał na imię Twój owczarek niemiecki?

Ps.2 Zdradzę tajemnice – w dzieciństwie marzyłam aby zostać weterynarzem a zawód, który wykonuje – totalnie inny 😉

Maria Magdalena · 12 października 2018 o 20:52

Pies ma na imię Oskar. Ponoć nasze pasje z dzieciństwa mówią o naszych autentycznych zainteresowaniach, czy czujesz się dobrze w aktualnym zawodzie? Wiele osób pyta, czy wezmę nowego psa. Na razie jestem w żałobie.

Irena · 12 października 2018 o 22:10

Nauczyciel – to mój zawód i pasja 🙂
To już nie marzenia a rzeczywistość!

Oskar – podoba mi się to imię.
MM – na nowego pieska przyjdzie odpowiedni czas – będziesz to czuła…

Pozdrawiam optymistycznie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *