Mało kto wie, że relikwia szaty Jezusa dotrwała do naszych czasów ! I jest przechowywana w podparyskiej miejscowości Argenteuil (czytaj Arżątej), w tamtejszym kościele San Denys. Jak to możliwe? Wiele ciekawych szczegółów możemy wyczytać w książce Marka Szołtyska „Ubrania Matki Boskiej”. Autor to dziennikarz, pisarz i historyk badający kulturę chrześcijańską. W ramach dziennikarskiego śledztwa opisał szczegółowo losy tej właśnie szaty.
Zacznijmy od początku. „ Żołnierze zaś, gdy ukrzyżowali Jezusa, wzięli jego szaty i podzielili na cztery części, dla każdego żołnierza po części; wzięli także tunikę. Tunika zaś nie była szyta, ale cała tkana od góry do dołu. Mówili więc między sobą: Nie rozdzierajmy jej, ale rzućmy o nią losy, do kogo ma należeć. Tak miały się wypełnić słowa Pisma : podzielili między siebie moje szaty, a los rzucili o moją suknię”. To właśnie uczynili żołnierze. (J 19,23-24)
Po co żołnierzowi odzież skazańca i to jeszcze poplamiona krwią ? Otóż nawet taka szata miała pewną wartość i mogła zostać spieniężona.
Czy ktoś mógł nią być zainteresowany? Może niewiasty, stojące pod krzyżem, które widziały, co się stało i ubolewały, że szata Jezusa będzie poniewierana? My, kobiety, mamy w sobie taki piękny, wzruszający zwyczaj, że dbamy o rzeczy związane z ukochaną osobą. Czy szatę odkupiła Maria Magdalena? A może Józef z Arymatei? Lub św. Jan Ewangelista na prośbę samej Maryi ? Tego nie wiemy, a jednak ktoś o nią się zatroszczył.
Początkowo szata była przechowywana w Jerozolimie, by w 628 r trafić do Konstantynopola, gdzie została włączona do cennego zbioru pamiątek po Jezusie i Maryi.
W roku 800, cesarzowa Irena, szukając porozumienia z królem franków Karolem Wielkim, ofiarowała mu suknię Jezusa w darze. Relikwia była odtąd przechowywana w Aachen (ówczesny Akwizgran). Nieco później została podarowana opactwu benedyktynek, gdzie ksienią była córka Karola Wielkiego – Teodoryka. I odtąd już stale jest związana z Argenteuil.
Ciekawostką jest fakt, że szata była przez trzysta lat zamurowana w skrytce. Wiąże się to z najazdami normandów. Została odnaleziona ponownie w roku 1156 podczas prac budowlanych. Obudził się wtedy ogromy kult relikwii. Przybywali biskupi, królowie i tysiące pielgrzymów.
Nowe zagrożenia pojawiły się wraz z rewolucją francuską. Opactwo było już wtedy w rękach benedyktynów, a nie benedyktynek. W obawie przed zniszczeniem relikwii, zakonnicy pocięli ją na kilka kawałków i ukryli w różnych miejscach. Opat uważał, że w ten sposób chociaż część relikwii zostanie ocalona. Nie mylił się. Po rewolucji zebrano większość fragmentów i zszyto je ponownie.
W XIX w suknią zaczęto interesować się z naukowego punktu widzenia. Ustalono, że jest utkana ręcznie, z nici skręconych z owczej wełny, w sposób typowy dla Bliskiego Wschodu w czasach biblijnych. Utkana jest niezwykle precyzyjnie i w całości czyli nie ma szwów. Zafarbowana została barwnikiem powszechnie używanym w Ziemi Świętej, otrzymując rdzawo-czerwony kolor.
Wiele mówi fakt, że suknia nasączona jest dużą ilością krwi, której grupa AB pokrywa się z grupą krwi, jaka jest na Całunie Turyńskim. Na sukni odkryto też odciski ran, które pokrywają ze śladami ran na Całunie. Wiele badań, przy użycia bardzo specjalistycznego sprzętu, pozwala niejako „przeczytać” tą suknię. Odkryto pyłki kwiatowe, z których dwa występują endemicznie tylko w Ziemi Świętej. Badania potwierdzają, że ten, kto suknię nosił, dotkliwie cierpiał (deformacja erytrocytów). Te dowody przemawiają za jej autentycznością.
W czasach współczesnych suknia Jezusa jest bardzo rzadko wystawiana ma widok publiczny. Na krótko pokazywana była w roku jubileuszowym 2000. Nieco dłużej można było ją oglądać w roku 2016, z okazji Roku Miłosierdzia.
Jakie znaczenie może mieć dla nas ta relikwia? Jest to z pewnością bardzo osobista kwestia. Ale dla sobie wiadomych powodów Opatrzność Boża pozwoliła, by ten cenny przedmiot dotrwał do naszych czasów. Odczuwa się jakieś subtelne poruszenie głębokich strun serca. Przychodzi na pamięć uzdrowienie kobiety cierpiącej przez 12 lat na upływ krwi. Mówiła ona do siebie „żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. (Mt 9, 21) Wiemy, że tak się stało, a Jezus pochwalił publicznie jej wiarę. „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju”.(Łk 8,48) Czy dziś możemy mieć podobną postawę?
Tekst oparty o książkę „Ubrania Matki Boskiej. Szukanie szat Jezusa, Maryi, św. Józefa…” Marek Szołtysek
Dziękuję za historyczny rys i duchowe refleksje. W ubiegłym roku na spotkaniu biblijnym w parafii, zadawaliśmy sobie pytanie :jakie znaczenie miała pokrwawiona szata skazańca dla żołnierza? W Piśmie św. nie było bezpośredniej odpowiedzi, ale Twój Marzenko artykuł , wskazał na wcześniejszy fragment o wierze kobiety , której wystarczyło się dotknięcie szaty Chrystusa. Miała szata więc w tamtym czasie istotne znaczenie, ale jak różne od pojmowanego w dzisiejszym świecie. Chociaż nie obce jest stwierdzenie, że przez ubiór jego jakość, styl, estetykę wyrażamy siebie.
Słusznie też zauważyłaś, po coś daje nam to Opatrzność Boża. Ponadto Pan daje nam Słowo , ale i także znaki, abyśmy „nie byli już niedowiarkami, ale wierzącymi „. Jakże to potrzebne na dziś. Pozdrawiam radosnym Alleluja autorkę artykułu jak i czytających. Irena