Pojednanie. Jak osiągnąć? I po co…

Opublikowane przez DN w dniu

Przebaczenie a pojednanie to dwie różne sprawy. Zajęło mi sporo czasu, zanim to zrozumiałam.


Przebaczenie jest w gestii mojej woli, co oznacza, że mogę podjąć decyzję zupełnie niezależnie od okoliczności. W tym jestem wolna jak królowa i jeśli chcę, mogę żyć w ustawicznym wybaczaniu. Ale pojednanie to pogodzenie obu stron, zatem rodzaj interakcji. Tu już nie tylko moja dobra wola jest potrzebna, ale także tej drugiej osoby.

I tu pojawiają się różne trudności. Pierwszą przeszkodą jest czasem poczucie sprawiedliwości. Kto zawinił, niech przeprasza – myślimy. Życie pokazuje, że łatwiej rękę do zgody wyciągnąć tej osobie,  która ma mniejsze poczucie winy. Kolejną jest lęk przed wychodzeniem z inicjatywą o pojednaniu. Najzwyczajniej w świecie boimy się odrzucenia, może następnych przykrych słów, a nawet eskalacji konfliktu.  Jeśli sprawa dotyczy osoby, z którą mamy częsty kontakt jak członek rodziny czy współpracownik, możemy po mowie ciała próbować rozeznać, jakie jest nastawienie tej osoby do nas i czy jest szansa na rozmowę. Trudniej będzie, jeśli  kogoś  widujemy sporadycznie.

Pojednanie bez wątpienia jest procesem. Potrzeba dać sobie  czas  i pozwolić ułożyć się w nas emocjom. Nie negować ich, nie bagatelizować. Niech wybrzmiewają, jak długo  jest to potrzebne. Często bowiem za złością odkryjemy nasz lęk. Za gniewem nasze wcześniejsze poranienia. Warto w ocenie sytuacji zobaczyć także swój wkład w  konflikt. To pozwoli nam  odkryć, być może mało dotąd uświadomione, schematy  lub  sposoby myślenia. Czyli tak naprawdę lepiej  poznać  siebie. W tym sensie konflikt może być korzystnym dla nas doświadczeniem.

Kiedy zatem, będąc w zgodzie ze sobą, odkrywamy własną gotowość do pojednania, co dalej? Ja wspieram się modlitwą. Oddaję Bogu tą sprawę , osobę, której dotyczy, a także przebieg pojednania. Dlaczego tak? Bo czuję własną kruchość. Bo wiem już z autopsji, że pojednanie czasami przekracza ludzkie siły. Tak po prostu. Bez pomocy Łaski nie dam rady ten 77 raz. A jednocześnie także dobrze wiem, jakie  wspaniałe są owoce pojednania. I chcę ich. Bez Boga ani do proga, zatem dla mnie pojednanie to angażowanie też wymiaru duchowego. A może zwłaszcza duchowego.

Kolejny krok do pojednania – to wspólna rozmowa. Rozmowa przede wszystkim o sobie. O tym, co ja czuję, czego ja pragnę, za co żałuję. Rozmowa, w której powiem, czego potrzebuję, na czym mi zależy. Szczera, ale z pamięcią na to, by mówić prawdę tylko z miłością. Ważne są słowa „wybaczam”  czy „proszę o wybaczenie”. Są osoby, które potrzebują usłyszeć „to się więcej nie powtórzy”. Inne z kolei oczekują na wyrazy skruchy „tak mi przykro” i przyznania się do winy „postąpiłam niewłaściwie…”. Dla pewnej grupy osób ważne jest z kolei zadośćuczynienie w postaci kwiatów, drobnego prezentu lub bardziej konkretne, w zależności od sprawy. Czy to wszystko wystarczy? Niestety, nie mamy żadnej gwarancji. Drugi człowiek jest zawsze tajemnicą. I nigdy nie wiemy, jak on przeżywa całą sytuację konfliktu. Możemy o to zapytać. Wysłuchać bez oceniania. Wysłuchać  okazując empatię. To trudna sztuka dialogu i otwartości. Ale niezmiernie ważna i potrzebna. Zobaczmy, jak wiele relacji łączy nas na co dzień. Jak zatem wiele potrzebujemy wrażliwości i indywidualnego podejścia do każdej z nich!

Jak w praktyce może wyglądać fizyczny gest pojednania? Myślę, że jest ich tak wiele i są tak różne, jak różni jesteśmy my sami. Przytoczę jeden ze znanych mi  przykładów.  Otóż pewni małżonkowie byli ze sobą umówieni na na następujący gest. W sytuacji poważnej kłótni, która rodziła przykre emocje jak intensywna złość czy  żal, małżonkowie dawali sobie czas na ochłonięcie. Następnie ten współmałżonek , który  był już gotowy na pojednanie,  wyciągał nieśmiało w kierunku  partnera  palec. Jeśli ów miał taką wolę, odwzajemniał gest dotykając go swoim  palcem.  Brak wyciągniętej dłoni  był równoznaczny z  komunikatem  „jeszcze nie teraz”.

Pojednanie i gesty z nim związane są zawsze sprawą bardzo indywidualną. Ale wydaje się, że z reguły pozytywnie przyjmowane są gesty fizyczne: podanie dłoni, przytulenie, pocałowanie, serdeczne poklepania, pogładzenie dłoni czy głowy lub pleców. Wynika to oczywiście z relacji, jaka łączy nas z tą osobą. Bardziej poufałe  gesty są tam, gdzie mamy więź rodzinną czy przyjacielską. Nieco większy dystans zachowamy  wobec osoby, w stosunku do której jesteśmy w zależnościach służbowych czy wobec dalszych znajomych. Sądzę jednak, że i tu podanie sobie rąk i uścisk jest jak najbardziej na miejscu. Warto być otwartym na inicjatywę tej drugiej osoby. To przecież często spontaniczna reakcja, podbudowana dużym ładunkiem pozytywnych emocji.

Pojednanie przywraca nam wolność. Uczy pokory i szacunku wobec odmienności innej osoby, jej poglądów, wrażliwości, życiowych doświadczeń. Pozwala na przyszłość lepiej budować relacje. I co najważniejsze pokazuje, że ostatnie słowo należy do Miłości. Ona zawsze wygrywa.

 

tekst i redakcja: Marzena   zdjęcia : Pixabay


2 komentarze

Dzielna Niewiasta · 5 września 2018 o 18:58

Marzenko, w dwóch wpisach otrzymałam bardzo, bardzo praktyczny poradnik przebaczenia i pojednania. Dziękuję

    Marzena · 5 września 2018 o 19:55

    Będę wdzięczna za udostępnienie obu postów na profilu FB Dzielnych Niewiast.
    Może dla kogoś też okaże się pomocny?
    Pozdrawiam!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *