Perły i dzban…

W październikowy poranek spotkałyśmy się, by odkrywać skarby, jakie złożył w nas Bóg. Talenty – uświadomione i wykorzystywane, ale także te zakopane głęboko, o których przypomnieli nam… znajomi. Na warsztaty z Basią Karską przybyłyśmy zaopatrzone w listę zdolności, jakie widzą w nas inni. Praca z nimi i sam czas dzielenia się były niezwykłym doświadczeniem – począwszy od wypowiedzenia na głos, nazwania tych darów wobec drugiej osoby…
Jednym z najbardziej wzruszających momentów był czas powrotu do siebie samej jako małej dziewczynki – z jej marzeniami, planami i czynnościami, dzięki którym zapominała o całym świecie. W tej niezwykłej ciszy byłyśmy tylko my – każda pochylona nad swoją kartką i wracająca myślami (i sercem) do tego wszystkiego, co w sobie zagubiłyśmy, co świat w nas zagłuszył…







Podczas popołudniowej modlitwy uwielbienia stanęłyśmy z tym wszystkim przed Stwórcą – z pustymi dłońmi i nagle odnalezionym skarbem. Był w nas cały czas, nierzadko powstawał w bólu, jak perła, ale dzięki Bożemu spojrzeniu mogłyśmy (czasem po raz pierwszy) spojrzeć na niego jak na dar. Zewnętrznie nie zmieniły się żadne okoliczności, zmieniło się za to nasze postrzeganie ich.
Jak Samarytanka, o której podczas konferencji mówiła Kasia, uczyłyśmy się słuchać Tego, z którym spotkanie owocuje zachwytem, bo oto mówi nam „wszystko, co uczyniłyśmy” – z miłością i delikatnością, dzięki którym możemy zawierzać Mu wszystkie nasze pragnienia.
Ich symbol – obraz dzbana, jaki otrzymałyśmy, mogłyśmy złożyć przed Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie. Bardzo wymowna była cisza towarzysząca tym gestom i poprzedzającej je osobistej modlitwie. Zaufanie, nadzieja, wołanie, odzyskana ufność, przebłysk radości… A do mnie od tamtej soboty wraca przeczytane wtedy Słowo: „Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 4,7).
0 komentarzy