Zrozumieć i pokochać Eucharystię cz.I
Geneza Mszy świętej jest niezwykła i wyjątkowa. Dlaczego? Bo człowiek już w głębokiej starożytności odczuwał potrzebę składania Bogu/bogom różnych ofiar. Jeśli był pasterzem, na ofiarę przeznaczał najczęściej zwierzęta z trzody. Jeśli trudnił się rolnictwem, były to z reguły płody ziemi. Czasem, w religiach pogańskich składano w ofierze ludzi ( o czym wspomina Biblia zakazując ofiarowywania dzieci Molochowi).
Pierwsza wzmianka o składaniu ofiar jest już w księdze Rodzaju. Kain dlatego zabił swojego brata Abla, że ofiara tego ostatniego była miła Bogu. Ten epizod pokazuje, że rytuał ofiar towarzyszył człowiekowi „od zawsze”. Było stałym elementem jego życia.
Składanie ofiar w starożytnych religiach było sposobem na zjednanie sobie przychylności bogów. Oddaniem im czci z nadzieją na przyszłe dobrodziejstwa: zdrowie, dobre plony, szczęśliwą podróż itp. Składanie ofiar miało też wymiar ekspiacyjny. Wyrównywało szalę sprawiedliwości, niejako chroniąc przed należnymi karami. Ofiary miały też charakter dziękczynny. Skoro osiągnięto zwycięstwo w walce i dzielono łupy, część tych dóbr przeznaczano na potrzeby świątyń różnych bóstw opiekuńczych, co miało być gwarancją kolejnych sukcesów w podbojach. Motywacja ta przypomina czasem wymianę handlową: człowiek daje bogom coś, by w zamian coś od bogów uzyskać. Jest w tym zawarta pewna interesowność.
Jakże odmiennie w tamtych warunkach rozwijał się kult Boga Jahwe. Relacja Abrahama z Bogiem, choć też zawiera obietnice błogosławieństw, jest przede wszystkim odkrywaniem Stworzyciela oraz Ojca. Poznawaniem pierwszej przyczyny nieładu w świecie (upadek pierwszych rodziców i obietnica Niewiasty). Abraham jest tym, który kontempluje czyli przez wiarę poznaje Boga i rozważa o Nim podziwiając jego dzieła. Abraham różni się od współczesnych mu kapłanów innych religii i ich wyznawców przede wszystkim tym, że wchodzi w dialog. On słucha swojego Boga. A Ten, co jest wyjątkiem wśród ówczesnych religii, do niego przemawia: wyjdź… , złóż mi syna w ofierze… Kult innych bóstw rozwijał się przez dodawanie obrzędów, ale nigdy przez wchodzenie w relację „ty” z wyznawcami. Tam była mocno zaznaczona granica między tym, co ludzkie, a co boskie.
Najistotniejszy zwrot w starożytnych dziejach kultu to wyjście z niewoli egipskiej narodu wybranego i krew ofiarnego barana, która chroniła od śmierci. Odtąd ofiara ta będzie składana aż do czasu, gdy zastąpi ją śmierć samego Jezusa. I tak oto, wyłania się Msza święta jako nowe przymierze Boga i człowieka. Dawny baranek został zastąpiony doskonałą ofiarą Jezusa. I nie jest to jedynie pamiątka wydarzeń sprzed 2000 lat, ale uobecnienie. To znaczy w czasie każdej Mszy św. Jezus umiera NAPRAWDĘ. Dokonuje się to w sposób bezkrwawy, ale nie mnie realny.
Czy dzisiaj jest dla nas oczywiste, żeby składać Bogu ofiarę? Czy rzucenie na tacę drobnej monety lub nawet banknotu, który w niczym nie uszczupla naszego majątku, jest z naszej strony ofiarą? Gdzie w tym geście jest intencja złożenia ofiary samemu Bogu? Ktoś powie : składamy w ofierze samego Chrystusa. Czy jednak zwykły uczestnik Mszy św. to rozumie? Czy nam to jakoś nie spowszedniało? Wyobraźmy sobie, że kochany przez nas o mężczyzna (mąż, ojciec lub syn) miałby zginąć za ogół. Czy łatwo zgodzilibyśmy się na to? A Jezus na Mszy św umiera. Dlaczego nie płaczemy? Tyle starania o piękną fryzurę i wygląd, bo idę do kościoła, a tak naprawdę idę na Kalwarię stanąć pod krzyżem… Popłynie krew i padną słowa ”Wykonało się”… Czy ja i ty, naprawdę wiemy, co dzieje się w czasie Mszy świętej?
Zapytasz, jak to się dzieje? Przecież On zmartwychwstał i wstąpił do nieba? A pamiętasz Jego słowa „Coście uczynili jednemu z tych najmniejszych, mnieście uczynili?” Kiedy abortują dziecko, Jezus razem z nim umiera. Kiedy zabijają w czasie bombardowań (tyle wojen nadal jest w różnych częściach świata) Jezus każdą z tych śmierci przeżywa w sobie. Kiedy grzesznik przez grzech ciężki krzyżuje swego Pana, on kona, jak tam, na Golgocie, z takim samym bólem i trwogą. Cała wieczność będzie zbyt krótka, by podziwiać, co nasz Pan przecierpiał od każdego człowieka począwszy od stworzenia świata aż do dnia sądu ostatecznego. Zamilkną nasze usta, gdy zobaczymy, ile i jak On cierpiał nie tylko w swoim ziemskim życiu, ale w każdym dręczonym, krzywdzonym i zabijanym człowieku.
I te właśnie cierpienia Jezus z chwili na chwilę ofiaruje w czasie każdej Mszy św. To nie są jakieś abstrakcyjne cierpienia, ale jak najbardziej realne. Każda Najświętsza Ofiara niejako zbiera cierpienia Jezusa. A On ma tylko jedną odpowiedź – przebaczenie i ofiarowanie Ojcu jako wynagrodzenie. On oddaje realnie swoje życie, byśmy, ty i ja, mogli to życie przyjąć. Taka boska transfuzja krwi. Oto istota Mszy św. Nigdy dość zastanawiania się nad tym, nigdy dość wnikania i proszenia o światło Ducha św. Czy teraz rozumiesz, dlaczego tak wielu świętych kapłanów odprawiało Eucharystię z wielkim przejęciem? W taki sposób, że poruszało to wiernych w niej uczestniczących? Ci duchowni byli przejęci tymi prawdami. Ich całe życie duchowe było ześrodkowane na tej jednej prawdzie. I kiedy mówili „Oto Branek Boży…” zdumiewali się ofiarą Jezusa niejako stale na nowo. A nawet coraz bardziej, w miarę jak przez kontemplację poznawali istotę tej ofiary. To skutecznie zapalało ich do naśladowania Mistrza. I kiedy doświadczali przeróżnych udręk fizycznych czy moralnych, jedyną ich odpowiedzią było łączenie tego z krzyżem Chrystusa. Święci nigdy nie „gromadzili” cierpień. Każde uczestnictwo we Mszy św. było dla nich momentem oddania tych udręk Bogu na wzór Jezusa. Przedziwnym tego owocem było rozpłomienienie ducha. Pisała o tym św. s. Faustyna mówiąc, że cierpienia są jak szczapy drzewa wrzucane w ogień – sprawiają wzrost płomieni czyli miłości.
Msza święta jest wielką tajemnicą wiary!
cdn
tekst i redakcja: Marzena zdjęcia: Pixabay