W drodze do Santiago de Compostela – jak Bóg czyni cuda.

Opublikowane przez DN w dniu

Jeszcze poprzedniego wieczoru proszę mężczyznę, który jest z nami w pokoju, abym rano mogła wyjść z nim z miasta. Hiszpanie zwykle wychodzą po godz. 6.00, gdy jest jeszcze ciemno. W towarzystwie będzie mi raźniej. Gdy jest szaruga czasem można nie dojrzeć strzałek. Mężczyzna ma na imię Izaak i wędruje, jak się okazuje z innym pielgrzymem – Rafaelem, poznali się na trasie. http://oczamiduszy.pl/archaniol-rafal/

Dopiero, gdy wracam do domu uświadamiam sobie znaczenia tych imion i postaci. Izaak to przecież „Spełniona Boża Obietnica”, a Rafał w odniesieniu do Archanioła to „Boża Opatrzność”. Tu ciekawe nauczanie o. Pelanowskiego o Tobiaszu i Sarze https://www.youtube.com/watch?v=vK9xSyjKKC8

Już w domu wracam do księgi Tobiasza. Jest to niezwykła księga o tym, jak Bóg troszczy się o nasze codzienne potrzeby. Zaczynam też codziennie modlić się do Archanioła Rafała i Gabryjela, wcześniej modliłam się tylko do Archanioła Michała, nie zapominając o Aniele stróżu.

Jest tyle imion, czy to nie przedziwne, że z miasta wyprowadzali mnie mężczyźni o imionach, które mają tak mocne znaczenie w Biblii?

Mężczyźni idą dość szybko, staram się dotrzymać im kroku, ale są bardzo uprzejmi, nie dają po sobie poznać, że spowalniam drogę. Gdy wychodzimy z miasta w leśną drogę spotykam Ulę, z którą wczoraj byłyśmy na Mszy św, idzie razem z Ewą. Mężczyźni chyba oddychają z ulgą, że mogą mnie zostawić z koleżankami, bo teraz dopiero narzucają tempo i za chwilę już ich nie ma. Ula cieszy się na spotkanie, poznaje mnie z Ewą. Tego dnia idziemy razem. Ewa mówi, że ona idzie powoli i aby na nią nie czekać. Wędrujemy więc dalej z Ulą. Ula wiele lat temu wyjechała do Niemiec, ma niemieckie pochodzenie. Prowadziła własna firmę cateringową, wie co to ciężka praca, ale osiągnęła sukces w biznesie. Opowiada mi o swoim nawróceniu właśnie na Camino i o tym, że tę drogę spopularyzował znany niemiecki komik, a potem wielu Niemców ruszyło tą trasą. To jej chyba 3 Camino. Znów Pan Bóg daje mi kogoś do modlitwy, odmawiamy różaniec. Ula ma nieznany dla mnie dotąd sposób odmawiania. Zdrowaś Maryjo,  łaski pełna, Pan z Tobą. Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus, Któregoś Panno z Ducha Świętego poczęła. Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

http://rozance-i-koronki.blog.pl/tag/koronki-do-najswietszego-imienia-jezus/

Efekt jest taki, że muszę być bardzo skupiona na różańcu.

Po drodze spotykamy ponownie 3 młodzieńców, jak już pisałam jeden z nich jest księdzem. Mówi nam, że może odprawić mszę św. w hotelu. W Tineo jest 4 gwiazdkowy hotel połączony z albergą. W piwnicach są pokoje dla pielgrzymów, a na górze dość luksusowy hotel. Mamy się tam spotkać i ustalić o której godzinie będzie Msza św. Droga mija nam szybko, mamy dużo tematów do rozmów. W tym dniu podejmuję modlitwę we własnej intencji, więc cieszę się, że będzie Msza św., proszę Boga o błogosławieństwo. Dochodzimy do hotelu. Okazuje się, że w jednej sekcji są Hiszpanie i Portugalczycy, a w innej pozostali goście. Hiszpanie są bardzo głośni, chyba były wcześniej skargi, ja Ula i Ewa mamy cały wielki pokój tylko do własnej dyspozycji. Pielgrzymi mogą też korzystać z sauny.

Spotykamy księdza, chcemy umówić się na Mszę św. Ksiądz mówi nam, że nie uzyskał żadnej sali w hotelu, Panie wysłały go do „common room”- który, mieści się tuż przy saunie, słychać śmichy – chichy. Ksiądz mówi, że to miejsce niegodne… No cóż, w takim wielkim hotelu nie znalazło sie miejsce dla Pana Jezusa. Pytam, czy nie możemy w kościele. Proboszcz mieszka w innej miejscowości i nie będzie specjalnie przyjeżdżał, aby dać nam klucze. Mówię do księdza, że należę do kobiet, które się nie poddają i może Mszę św. zrobimy u nas w pokoju, jesteśmy tylko we 3, Ewa jest co prawda niewierząca, ale zapytamy ją o zgodę. – Może Ksiądz przynajmniej zobaczy pokój – mówię, uśmiechając się. Ewa zgadza się, ale nie będzie brać udziału. Łóżka są za zasłonakami, więc nie będzie nam przeszkadzać. Ksiądz waha się, ale my składamy szybko nasze ciuchy i okazuje się, że w pomieszczeniu jest półka w formie dużego kwadratu, która jest idealna na stół ołtarzowy. Pytam Izaaka z Rafaelem, czy się przyłączą, są chętni i przynoszą kilka krzeseł, dochodzą inni pielgrzymi. Ksiądz pyta, czy przeczytam psalm, mogę nawet zaśpiewać. Mszę św. przeżywam w uniesieniu. Ksiądz mówi kazanie po hiszpańsku, wtrącając drobne komentarze po angiesku, ale obie z Ula doświadczamy daru języków, bo wszystko rozumiemy, co było na kazaniu. W momencie Konsekracji, Ksiądz jakby odpływał, ma w przedziwny sposób oczy uniesione ku górze. Znam wielu pobożnych kapłanów, ale po raz pierwszy widzę kogoś w takim uniesieniu. Na myśl przychodzi mi św. o. Pio.

Myślę sobie w dniu, gdy modliłam się we własnej intencji Bóg wyświadczył mi łaskę, że Msza św. była odprawiona przy moim łóżku, a ja śpiewałam psalm. Czyż nie jest to cud, specjalny prezent dla mnie?

Po Mszy św. wszyscy jesteśmy tacy szczęśliwi.

Teraz czas by zadbać o ciała. Idę jeszcze szybko do sauny, a potem czeka nas kolacja w eleganckiej restauracji hotelowej z „menu pelegrino” za 10 euro, pełen wypas. Dosiadamy się do lekarza z Holandii. Ula zna go, szła z nim kawałek. Jednym z pierwszych pytań do mnie jest pytanie o mój status społeczny. Jaki wykonuję zawód, – jestem prezesem – mówię z przekąsem, może być? – A gdybym była sprzątaczką, miałoby to dla Pana znaczenie – pytam. Parę stolików od nas siedzi samotnie pan, ma wschodnie rysy, podchodzę do niego i pytam, czy nie chce się do nas przysiąść. Burczy coś niemiło pod nosem. – Co mnie podkusiło? – myślę w duchu. Pan doktor pokazuje nam zdjęcie, jak wygląda pokój hotelowy, w którym śpi, chwali się, że jest elegancki. Cóż, jakoś mu nie zazdroszczę. Gdy zajadamy deser podchodzi do nas ten człowiek, który siedział sam i grzecznie przeprasza, że nie odpowiedział na moje miłe zaproszenie, ale są takie momenty w życiu, że człowiek chce być sam mówi i odchodzi. Lekarz informuje nas, że ten człowiek niedawno stracił syna i pielgrzymuje w wielkim bólu serca. Jak nie wolno ludzi oceniać po pozorach, ja wzięłam go za nieuprzejmego gbura; a może ta moja zachęta jednak dla niego coś znaczyła?

Wieczorem daję Uli cudowny medalik. Jeszcze zagląda do nas Ewa i mówi, że wspomniany powyżej pielgrzym też jest z nami sekcji i strasznie chrapie i żeby nie było na nią. Zaczynamy się śmiać na cały głos. Noc mija nam spokojnie i wygodnie, choć boli mnie kolano. Wieczorem przychodzi jeszcze sms od przyjaciela, który życzy mi, abym stawała się naczyniem napełnionym miłością Chrystusa po brzegi tak, aby i inni mogli się z niego napić.

 

 


4 komentarze

Irena · 8 grudnia 2017 o 15:05

Mario Magdaleno, Niewiasto o anielskim Sercu – masz racje – nasze życie to Cud Boży:)
Msza Święta – bardzo się ucieszyłam, że doświadczyłaś pięknej obecności Boga w Twoim Sercu 🙂

MM – mam pytanie do 14 rozdziału „Drogi św. Jakuba” z dnia 27 października.
W tym roku byłam na Ukrainie z grupą – „Szaleńców Bożych”, której bardzo leży na Sercu, utrzymanie tradycji i kultury polskiej na tym terenie – wiem ile to wymaga wysiłku i trudu/jestem pełna podziwu dla Nich i dla Ciebie!
Dla mnie to ważna sprawa.
Na jakim etapie są już prace budowlane kościoła w Hodownicy koło Lwowa?

Pozdrawiam cudnie

Maria Magdalena · 20 stycznia 2018 o 21:18

Irenko, staramy się o realizację projektu architektonicznego, kościół jest niestety dość zrujnowany, ale nie tracimy nadziei.

Izabela · 26 sierpnia 2018 o 21:29

Moja mama też w ten sposób modliła się różaniec co Ula, że pomiędzy „zdrowaś Mario…”a „święta Mario…” dodawało się tę tajemnicę, którą akurat się odmawia. Nigdy później poza moim domem nie spotkałam się z takim odmawianiem różańca. Wtedy jednak jako nastolatka byłam po cichu zła na mamę, że karze mi się ze sobą modlić na głos, na klęcząco, a ten „dodatek” to jej wymysł i przejaw nadmiernej dewocji…. Przez 27 lat marzę o tym, żeby cofnąć czas i móc ukleknąć razem z mamą na wspólnej modlitwie.

Maria Magdalena · 27 sierpnia 2018 o 19:25

Ten sposób modlitwy sprawiał, że musiałam koncentrować się na różańcu, nie mogłam go klepać. Zapominamy, że różaniec to modlitwa kontemplacyjna, która zachęca nas, by rozważać najważniejsze tajemnice z życia Jezusa. Mnie mama zachęcała, abyśmy w Wielkim Poście chodziły na Gorzkie Żale. To było dla mnie trudne, pójść drugi raz do kościoła, Gorzkie Żale były z kazaniem pasyjnym i trwały dość długo. Dziś to moja ulubiona modlitwa. Zasiane ziarno przynosi więc owoc, to taka zachęta dla mam, które czasem wątpią.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *