Dobry humor. Zadowolenie. Radość. Czy nie chciałaby ich stale przeżywać? Oczywiście! Ale łatwo nie ma, bo zły duch  chce trzymać mnie w smutku i przygnębieniu. I w zniechęceniu. A dodatkowo popycha mnie do szukania  fałszywych pociech.  Jak widać, dbanie o dobry humor jest pewnym wysiłkiem. Jak się o to starać? Co mogę? Poznajcie 10 różnych sposobów. Świadectwo Zuzanny

1. Proście, a będzie wam dane

Chcę być realistką. Utrzymanie dobrego humoru, mimo życiowych trosk, wcale nie jest łatwe. Dlatego postanawiam codziennie modlić się o dar radości. Krótkie akty strzeliste  do Ducha Świętego nie zostaną z pewnością  bez odpowiedzi. To już wiem z własnego doświadczenia.

2. Smutki, precz z mego domu

To powiedzenie przypisywane jest św. Janowi Bosko. A ja chcę je uczynić swoim! Wiem, że mam  temperament, który łatwo poddaje się przykrym wrażeniom. Ale wiem też, że jest w mojej mocy zamykać czarnym myślom „drzwi przed nosem”. Roztrząsając je,  tylko pogarszam sprawę. Mogę też myślom pesymistycznym przeciwstawiać optymistyczne. Widzieć dobro nawet w przykrych sytuacjach np. docenić, że czegoś mnie nauczyły.  Podobnie patrzeć na  pomyłki  życiowe czy niepowodzenia.

3. Patrzeć na wydarzenia z „lotu ptaka”

Niebo będzie później. Teraz jestem na ziemi, więc choć bardzo bym chciała,  nie będzie idealnie.  Zdecydowanie opłaca mi się  zrezygnować ze zbytnich oczekiwań, by nie przeżywać  rozczarowania ludźmi i życiem.  Podobnie, jeśli chodzi o ocenę spotykających mnie trudności, krzywd lub braków. Całkiem łatwo wychodzi mi  zrobienie z przysłowiowej  „igły widły”.  Mogę pomyśleć, czy za kilka lat ta sprawa będzie miała dla mnie jakiekolwiek znaczenie… Pewnie nie!

Już wiem, że pomocne jest też dla mnie zobaczenie przeciwności znoszonych przez innych. Narzekam na jakiś ból, a co ma powiedzieć mój terminalnie chory sąsiad? Marzą mi się większe dochody, a co przeżywa ktoś oszukany przez wspólnika i wciągnięty w  długi? Taka perspektywa to skuteczne lekarstwo na dramatyzowanie.

4. Zakaz pisania scenariuszy

Poczucie bezpieczeństwa każe mi wybiegać myślą w przód. Bycie osobą przewidującą to dobra cecha. Ale od tego tylko krok do dręczenia się potencjalnymi zagrożeniami. Media bardzo lubią  sensacyjne  projekcje i stale nas nimi karmią. Tymczasem to jedynie hipotezy, które mogą nigdy się nie wydarzyć, a zabierają mi czas i siły tu i teraz.  Swoją przyszłość powierzam  Opatrzności Bożej! Zdecydowanie szkoda mi czasu na gdybanie, co będzie. Nie jestem w stanie zapobiec cierpieniu, którego doświadczę w swoim życiu. Ale mam gwarancję łaski Bożej do mężnego i zasługującego  ich zniesienia.

5. Praca jako lekarstwo na dobry humor?

W Dzienniczku św. s. Faustyny jest pewien ciekawy zapis. Zapytała ona  złego ducha, do jakich dusz ma najłatwiejszy dostęp. I usłyszała, że „do dusz próżnujących”. Zajęcie rąk i umysłu pracą, która zawsze daje konkretne owoce, a zatem i satysfakcję, jest również staraniem się o dobry humor i radość.  Czy o tym na co dzień pamiętam?

6. Wolność od opinii

Radość i pogoda ducha tak łatwo mogą być zmącone przez złe słowo czy krytykę. Nie do śmiechu mi wówczas. Krytyka może czasem być zasadna, choć powiedziana w złości. Biorę to pod uwagę, bo szukam prawdy o sobie. Uczę się przy tym  zdrowego dystansu do siebie. To  skutecznie zmniejsza gorycz  tego  przeżycia. A co jeśli słowa były celowo raniące, a bezpodstawne?  Jeśli pochodzą od najbliższych, mogą mocno zaboleć. Czuję się wówczas  zraniona. Jeśli to incydent, łatwo jakoś przeżyć.  Bywa jednak, że takich zachowań doświadczamy długookresowo. Nie jest łatwo wówczas o zadowolenie. Czy jednak nadmierne przejmowanie się złym słowem jest do czegokolwiek potrzebne? Może warto bronić się słowami „mam inne zdanie”, „ja tak nie uważam”, „nie zgadzam się”? Proste.

7. Ile przyczyn, tyle działań

Kiedy mam wiele źródeł zdenerwowania i niepokoju, zrobię  ich rzeczowy  spis. I będę po kolei, niejako metodycznie, szukać rozwiązań na każdy z nich. Życie nerwami komuś służy? A bycie stale przemęczonym? Nie tędy droga! Nie ma ludzi niezastąpionych.  Wyczerpanie to nie tylko nadmiar pracy, ale też zaniedbanie zdrowia. Jak tam moje badania kontrolne? 

To samo dotyczy sytuacji, gdy jestem zmęczona, głodna lub zdenerwowana –  mam obowiązek zostawić wszystko i zająć się sobą. Mam delegować zadania, włączać innych w obowiązki. Nie być Zosia – samosią. To może i  daje satysfakcję, ale jest… krzywdzeniem siebie.

8. Będę ćwiczyć wdzięczność

Codziennie. Chcę dostrzegać wszystkie fakty i sytuacje miłe, wartościowe i korzystne dla siebie. Dziękować  za nie Bogu, ludziom  i sobie. Mogę i powinnam  celebrować dobro, jakie dostaję. Zbyt  łatwo przechodzę nad tym do porządku dziennego!  Wykorzystam święta, rocznice, urlop. Zatroszczę się o swoją wdzięczność i docenianie wszystko, co tylko się da. A nawet spiszę wszystko, co lubię: poranną kawę, śpiew ptaków, górskie wędrówki, miłe pogaduszki, taniec, dobry film, robótki ręczne, wystawy itd. Czuję, że lista będzie naprawdę długa. Aż tyle dobra jest w moi życiu!

9. Zawsze  będę uśmiechnięta

Matka Teresa z Kalkuty wiele lat cierpiała na dotkliwe ciemności wiary. A świat zapamięta ją jako uśmiechniętą osobę! To ona powiedziała, że „Nikt nie jest tak ubogi, aby nie podarować drugiemu uśmiechu”. Ten uśmiech jest czasem przez łzy, ale jaki cenny! Więc postanawiam obdarzać uśmiechem. Z uśmiechem podziękuję za wykonaną usługę. Uroczym uśmiechem obdarzę  sąsiadkę znaną jedynie z widzenia. Uśmiech dam zdenerwowanemu kierowcy. Z uśmiechem  odwiedzę chorego. Bo jak powiedział  Św. Tomasz z Akwinu :  „Nikt nie posiada prawdziwej radości, jeśli nie żyje w miłości”.

To jeszcze nie wszystko. Chcę wytwarzać wokół siebie atmosferę optymizmu, serdeczności i dobrego humoru.  Dowcipne słowo, żart to czasem najlepsza odpowiedź na jakąś niestosowną uwagę czy pytanie. Wiem, że są osoby,  które w towarzystwie zawsze wprowadzają pozytywny nastrój. Mogę się tego nauczyć. A przynajmniej starać.

10. Radość warunkiem skuteczności

Radość i optymizm pozwalają  ludziom zbliżyć się do siebie. Przecież ja sama też otwieram się  na te osoby, które lubię.  Jeśli zatem zależy mi, by innych pociągać do Jezusa ( a bardzo zależy), to nie mogę ewangelizować ze smutną twarzą. Jeśli chcę innym pokazać, że Kościół jest wspaniałą wspólnotą Boga i ludzi, najlepszym wstępem będzie moje radosne nastawienie do życia i świata!

Zatem skuteczność apostolstwa jest zależna… od mojego przeżywania radości. Nigdy tak na to nie patrzyłam.  To naprawdę dla mnie spore odkrycie.

Chyba właśnie to miała na myśli bł. Natalia Tułasiewicz,  kiedy pisała:  „Nie wyrzekam się zatem turystyki, teatru, kina, książek, studiów ustawicznych, dyskusji, koncertów, wystaw obrazów, podróży. Tylko tam, gdzie by tego wymagała doraźnie czynna miłość bliźniego, tylko tam ograniczę te moje radości […], ponieważ jestem najgłębiej przeświadczona, że dobry chrześcijanin ma nie tylko obowiązek cierpieć i to przykładnie cierpieć, ale ma także równorzędny obowiązek przykładnie się radować w takim właśnie zakresie radości,  jaki Bóg dla niego przewidział”.

Czy to nie piękne nastawienie? Mnie bardzo pociąga!

Biblia wiele razy zachęca do radowania się. Już prorok Nehemiasz wołał „Radość w Panu jest waszą ostoją ” (Nh 8,10). To samo powtórzy apostoł Paweł „Radujcie się bracia w Panu, jeszcze raz powtarzam, radujcie się” (Flp 4,4). Zatem radość jest ważną wewnętrzną siłą, o którą warto i należy starać się niejako wbrew kłopotom codziennego dnia. Jest też elementem higieny psychicznej, o czym często zapominam.  Chcę być Dzielną Niewiastą, uśmiechniętą i optymistycznie nastawioną do życia i ludzi. Zaczynam już dziś.

                                                                                                                            Zuzanna

A Ty? Jak pielęgnujesz swoją radość? I skąd ją czerpiesz? Czy zechcesz podzielić się swoim przeżywaniem radości, a przez to zachęcić lub zainspirować inne kobiety? Niech świat cały zobaczy, jak wspaniale jest być blisko Boga.

 

redakcja: Marzena   zdjęcia : Pixabay

2 Komentarze

  1. Ale super! Biorę wszystkie „punkty”. Zrobię ściągę na swoją tablicę korkową i co wieczór sprawdzę, jak dbam o radość. Czuję, że mam sporo do zyskania.
    Dziękuję Zuzannie za świadectwo. Proszę o jeszcze.

  2. Temat w sam raz dla mnie. Chyba mogę sporo dla siebie wziąć.

    Jak ja dbam o radość i zadowolenie? Zaczynam dzień od modlitwy, która jest dziękowaniem Bogu za wszystko: za dar życia, nowy dzień, za ludzi, których spotykam. Potem praca i wir obowiązków, ale korzystam z krótkich aktów strzelistych. I cieszę się obecnością Jezusa przy sobie. I tak mijają mi godziny. A wieczorem przebiegam myślą dzień i widzę, ile fajnych rzeczy się wydarzyło. Ile było dobra i piękna. To mnie bardzo cieszy i pobudza do wdzięczności.

    Ale największą radość sprawia mi śpiew w chórze. Pieśni pełne ducha bardzo mnie wewnętrznie radują. Odpoczywam, kiedy chwalę Pana śpiewem.

    Pozdrawiam Dzielne i do zobaczenia!

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This div height required for enabling the sticky sidebar