W końcu przychodzi ten dzień, że trzeba ruszyć w drogę. Nie ważne czy obleciał Cię strach, czy poddajesz się Bożej Opatrzności i wyruszasz w nieznane z pełnym spokojem. Decyzja została podjęta, bilet kupiony i w sercu słyszysz – Już czas …

Taksówka podjeżdża po mnie w środku nocy. Rodzice błogosławią mi na drogę; oni mimo swego wieku postanowili zająć się moim domem i zwierzakami. O dziwo zaakceptowali moją decyzję, bo wcześniej bardzo spieraliśmy się o mój wyjazd na Ukrainę. Rodzice uważali, że to niebezpieczne, a ja na to, że mogę robić co chcę, bo jestem dorosła. Ojciec pytał czy idę sama, nie sama, z Panem Jezusem.

Taksówkarz pyta, czy jadę na wakacje, „tak” – odpowiadam do Hiszpanii. „Niektórzy tam chodzą po jakimś szlaku” – mówi niepewnie, „to ja właśnie tam”. Nie wiem jakim cudem wchodzimy na temat relacji rodzinnych, opowiada mi, że jak się ożenił, pewnego dnia wypił na odwagę kilka głębszych i powiedział matce, że teraz Żona jest dla niego najważniejsza. Hm, ja nigdy nie miałam tego przywileju… Pan X. (tak nazywam teraz swojego byłego męża) zawsze stawiał wyżej ode mnie relacje z matką, siostrą, siostrzenicą, a ja nie umiałam postawić granicy. Na lotnisko przybywam trochę za wcześnie, mam czas na śniadanie i dobrą kawę. Obok mnie grupa przyjaciół wyjeżdża na wakacje do Grecji, robią sobie zdjęcia. Żałuję potem, że nie poprosiłam ich, by zrobili mi zdjęcie komórką, przed pielgrzymką. Widziałam zdjęcie jednego mężczyzny, który twierdził, że co prawda na camino Boga nie znalazł, ale pielgrzymka odmieniła jego życie. On zrobił sobie zdjęcie w tym samym miejscu w domu przed i po pielgrzymce; jego twarz była wyraźnie odmieniona.

Podróż do Frankfurtu mija mi szybko, tu mam 4 godziny postoju. Sprawdziłam, że na lotnisku jest kaplica i być może uda się uczestniczyć we Mszy św., jeśli dane w necie są prawdziwe. Przechodzę do innego terminala i pytam już chyba czwartą osobę z obsługi lotniska, gdzie jest kaplica, wszyscy patrzą na mnie, jak bym zapytała, czy wylądował tu być może jakiś statek kosmiczny. W końcu poirytowana pytam Pana Jezusa, czy mam być na tej Mszy Św.? Pytam kolejnej pani, czy wie, gdzie jest tu jakiś infopunkt: „A czego pani szuka?”Kaplicy” – odpowiadam zrezygnowana, – „Po schodkach i w lewo.” Docieram na czas, na mszy jestem ja, jakiś Amerykanin i bezdomna. Ksiądz jest Murzynem, znaki czasu, teraz Czarny Ląd ewangelizuje Europę. Po Mszy św. proszę księdza, aby mi pobłogosławił, bo wyruszam na szlak do Santiago, prosi, abyśmy wrócili do kaplicy, zachęca bym uklęknęła i modli się nade mną i błogosławi. Czuję się naprawdę umocniona. Zabieram jeszcze kilka zakładek ze Słowem Bożym po niemiecku i angielsku by przekazywać na szlaku moim braciom. Z domu zabieram też 20 cudownych medalików, by obdarowywać spotkanych, a potem też modlić się za nich. http://ogienmilosci.pl/do-matki-bozej-od-cudownego-medalika

Samolot do Madrytu już czeka i dość szybko znajduję się w Hiszpanii. W samolocie rozmawiam z pewnym mężczyzną, Niemcem. Zdradza mi, że też myślał o camino, ma żonę Hiszpankę i spędzają w Hiszpanii każde wakacje, wręczam mu zakładkę i mówię, że to pamiątka naszego spotkania i zachęta, by wyruszyć na tę drogę. W Madrycie przypominam sobie, że nie mam noclegu. Spotykam w holu dwie siostry, pytam, gdzie mają nocleg, postanawiam z nimi iść do hostelu. Okazuje się, że tam miejsca nie ma, dziewczyny pomagają mi znaleźć inny nocleg. Trochę kluczymy po Madrycie, ja jestem kompletnie pogubiona i wykończona fizycznie. Mówię dziewczynom, że mogą iść do siebie odpocząć. „Jeżeli masz już nas dosyć, to po prostu powiedz” – mówi Ilona, „Nie mam Was dosyć, ale mam świadomość, że ja z wami bym nie chodziła”, one też wstały w środku nocy. W końcu hostel znaleziony, a my umawiamy się jeszcze na wieczór. Kamila i Ilona to pierwsze Anioły na drodze do Santiago. Kamili, która wydaje mi się być trochę smutna, podarowuję cudowny medalik, ten, który pomaga w przemianie życia. Wieczorem już wykąpane i odświeżone błądzimy razem w okolicach Placu del Sol, jest bardzo przyjemnie. Na dziewczynach moja historia robi ogromne wrażenie, nazywają mnie superbohaterką. Dziewczyny sporo ode mnie młodsze, to moje odkrycie na camino, prawie nigdy nie przyjaźniłam się z osobami młodszymi od siebie, to nowa jakość relacji dla mnie, gdzie ja często mogę dzielić się swoim doświadczeniem, ale też dużo czerpać radości życia.

Jestem więc w Hiszpanii, w Madrycie, w drodze do Santiago, zmęczona zasypiam w małym hoteliku, jak się dostanę na szlak jeszcze nie wiem; jak Scarlett O’Hara: „Pomyślę o tym jutro.”

P. S. Odwiedzam dziewczyny jesienią w Warszawie, spędzamy cudowny weekend, czuję się jak królowa, bo goszczą mnie po królewsku, są tak serdeczne; mamy mnóstwo wspólnych tematów. Kamila rok później sama wyrusza na camino, mam nadzieję, że przeczytamy i jej wspomnienia. Z Iloną często rozmawiamy telefonicznie, niewiele osób potrafi okazać takie ciepło. Pozdrawiam Was siostrzyczki.

4 Komentarze

  1. Przyjaźń – dziękuję Panu Bogu za wszystkich przyjaciół, których mi dał.
    Najważniejsza dla mnie relacja przyjaźni – to z Jezusem (Panem mojego serca) – uczę się ….

    Ps. Mario Magdaleno – akcja „wciąga” … 🙂 – coraz bardziej lubię to zdanie „Pomyślę o tym jutro”! – daje to czas na przemyślenia, wyciszenie, itd. 🙂

    • Moja najwierniejsza Czytelniczko (może są wierniejsze, ale się nie ujawniają 🙂 ) dziękuję, że komentujesz to dodaje mi odwagi. Mnie samą akcja zaczyna wciągać, jako pisarz mam ułatwione zadanie, bo piszę po prostu jak było 🙂

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This div height required for enabling the sticky sidebar