Następny dzień to uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej. Myślę o pielgrzymującej całej Polsce z różnych jej zakątków do Częstochowy; to prawdziwy fenomen w skali Europy. Łączę się duchowo z pielgrzymami. Jak sugerowała wcześniej jedna z moich czytelniczek Matki Bożej na tej drodze nie mogło zabraknąć.

Wyruszamy z Astorgi, wiemy, że w maryjne święto. W pewnym momencie idziemy przy drucianej siatce, na której pełno krzyży zrobionych z patyków. Ania natrafia na podwieszony na siatce obrazek Matki Bożej Częstochowskiej i dokumentuje to. To ciekawy znak dla nas.  Marek Kamiński w książce „Trzeci biegun” pisze o podobnym cudzie. Dostaje smsa od kolegi, że jest dzień Fatimski i aby pamiętał o różańcu, jako modlitwie mającej niezwykłą moc. Na następnym postoju od jakichś dobrych ludzi Kamiński wraz z Jankiem Czarlewskim, który filmował jego pielgrzymkę, dostają ciepły obiad i robią sobie piknik. Gdy odwracają głowy, widzą, że siedzą pod wizerunkiem Matki Boskiej Fatimskiej. Polarnik jest w szoku, bo we Francji i Belgii nie ma zbyt wielu kapliczek, a tu nagle znajdują się pod jedną z nich i to z Matką Bożą Fatimską.

Po raz pierwszy jestem w drodze, która nie zmierza do Sanktuarium Maryjnego, ale  śpiewam rano godzinki, odmawiam nowennę pompejańską za rodziców. Oni modlą się tą nowenną za mnie: by wszystko co złe obróciło się w dobro. Myślę, że to ważne doświadczenie dla nich jako małżonków.  Wspólna, codzienna modlitwa całym różańcem w intencji dziecka. Cieszę się, że z Anią mogę się modlić. W moją pierwszą pielgrzymkę do Częstochowy wyruszyłam w liceum, to był piękny czas. Potem miałam 20 lat przerwy i pojechałam na Apel Jasnogórski z pielgrzymami do Trzebnicy. W moim sercu odezwała się taka tęsknota, że rok później od tego pamiętnego apelu byłam już w drodze na Jasna Górę z pielgrzymką wrocławską. Była to pielgrzymka dziękczynna za 40 lat życia. Pan Bóg zatroszczył się o szczegóły. Potem pielgrzymowałam jeszcze z Krakowa do Częstochowy, a w następnych latach z Rzeszowa do Lwowa (ziemi moich przodków). Było też wezwanie, by podążać z Białegostoku do Wilna. Nikt nie chciał ze mną jechać z Wrocławia.  Obawiałam się wyruszyć bez koleżanki, ale głos wzywający był silniejszy. Tak teraz myślę, że może wtedy było to już małe przygotowanie do samotnej wędrówki na Camino? Prawda jest taka, gdy idziesz samotnie możesz być otwarty na innych; z pielgrzymki do Wilna wróciłam wzbogacona o nowe przyjaźnie.

Czytamy, aby w miasteczku Rabanal del Camino zatrzymać się w alberdze Gaucelmo prowadzonej przez angielskie stowarzyszenie chrześcijańskie św. Jakuba z Londynu. Tu są rekomendacje spisane przez pielgrzymów: http://www.caminodesantiago.pl/przewodnik/camino-frances/22

To dobry wybór. Alberga mieści się naprzeciw małego, pięknego kościółka i klasztoru Benedyktynów. Tu z sercem myśli się o pielgrzymach.  Starsi wolontariusze, głównie z Anglii, witają nas napojem, pytają, jak droga, skąd jesteśmy. Większość z nich też pielgrzymowała w przeszłości. Możemy zrobić pranie, są specjalne zlewy przygotowane na zewnątrz, jest wyciskarka, aby szybciej schło. Wszyscy jesteśmy zaproszeni na herbatę i ciastka. Nocleg i śniadanie jest „donativo”, co oznacza – „co łaska”. Jest piękna pogoda, po kąpieli zasiadamy na dworze w specjalnie przygotowanym namiocie. Panie zachęcają nas, aby powiedzieć coś o sobie.  Dołącza do nas jeden z ojców, młody Benedyktyn z Niemiec, jest naprawdę miło. Po raz pierwszy ktoś zadbał o to, abyśmy się poznali. Koło nas siedzi młody Francuz, jest bardzo wychudzony, mówi, że jest 4 m-ce w drodze. Opowiada, że ma ograniczone finanse i właściwie to zaczął badać, ile może wytrzymać jego ciało bez jedzenia. Jednej z Niemek daję zakładkę z fragmentem psalmu (jeszcze te z lotniska). Dziękuje i pyta, o co w tym chodzi? Naprawdę jestem w kłopocie, jak powiedzieć dziewczynie, która pierwszy raz w życiu widzi psalm, o co w tym chodzi. „To słowo Boga do Ciebie” – odpowiadam. Francuz znajduje czterolistną koniczynkę i daje ją komuś, mówiąc, że przyniesie mu szczęście. Ten ktoś podaje Ani, a Ania darowuje ją mnie. Przez chwilę trzymam w ręce, ale wiatr zwiewa mi to moje szczęście. Francuz przez chwilę szuka w trawie, ale nie może znaleźć. Nagle wyjmuje swój paszport i wyciąga zasuszona koniczynkę i podaje mi bez słowa.  Francuz jest osobą niewierzącą. Nie ufa więc Bożej Opatrzności. Tym, że oddał mi coś, co jest dla niego cenne (wierzy, że przynosi mu szczęście), niezmiernie mnie wzrusza. Mówię mu, że zapraszam go na kolację i postanawiam ugotować spaghetti,  zwłaszcza że w ogrodzie są smaczne zioła, z których możemy korzystać. Francuz dwukrotnie upewnia się, czy ma się dorzucić, odpowiadam, że nie, to zaproszenie. Spaghetti wegetariańskie wychodzi całkiem całkiem. W Hiszpanii pomidory, nawet te w puszce, smakują inaczej. Wszyscy zajadamy ze smakiem. Do kuchni dołącza też polski student, mówi, że do Hiszpanii przyjechał stopem. On też coś gotuje, pyta, czy chcemy spróbować. My nie, ale Francuz zjada wszystko, musiał być naprawdę bardzo głodny. Pod wieczór idziemy na nieszpory. Potem pielgrzymi czytają modlitwę w różnych językach. Ojciec zapraszał do tej modlitwy indywidualnie. Wstępujemy jeszcze do sklepiku, obsługuje starszy,  sympatyczny zakonnik, gawędzimy z nim. Kupuję sobie bardzo gustowną bransoletkę z czarnej skóry z muszlą. Jest dość droga, ale rzetelnie wykonana, no i wspiera klasztor. Myślę sobie, że będę ją mogła mieć na sali sądowej i przypomni mi, co przeżyłam na tej niezwykłej drodze i doda siły…

Wieczorem jeszcze pogaduchy z Anią w bibliotece, następnego dnia mamy się rozstać. Myślimy o tym ze smutkiem i ze strachem. Bardzo przypadłyśmy sobie do gustu. Ja chcę zostać na Mszy św. i przystąpić do spowiedzi. Ania ma mniej czasu niż ja, ma wcześniejszy bilet powrotny do UK i szybciej musi dotrzeć do Santiago.

Taka jest jednak zależność na Camino, tak samo jak w życiu. Ludzie przychodzą i odchodzą… Nigdy nie namawiałam kogoś, aby ze mną szedł, ani nie przyłączałam się na siłę do nikogo. Wszystko odbywało się naturalnie. Co nie oznacza, że rozstania nie bolą.

PS. Co do różańca, to jeszcze raz spotykam tę dziwną parę Niemców i mówię im, że to bardzo skuteczna modlitwa i mogą się nawet pomodlić, aby nie spotkać tej baby więcej (czyli mnie). Chyba tak zrobili, bo ich już więcej nie widziałam.

17 Komentarze

  1. MM- przypominam sobie, że jednego roku byłam przy okazji jakiejś Gali w Warszawie i gościem specjalnym był właśnie Marek Kamiński. Bardzo ciekawie się prezentował opowiadając o swoich podróżach m.in. z Jasiem Melą, z rodziną. Wspomniał też o przygotowaniach do swojej wędrówki Szlakiem Jakuba. Nie pamiętam, ale chyba wyruszał z Polski…

    Piękne są te Twoje wspominki, każda pielgrzymka to wspaniałe przeżycia. Ktoś po jakiejś pielgrzymce zadał mi pytanie czy było fajnie? To niefortunne określenie, nie chodzi przecież o to czy mi się podobało czy nie, czy był nocleg, dobre jedzenie, czy organizator się spisał itp. . To nie jest zwykła wycieczka ale przeżycie duchowe,indywidualne, o którym czasem trudno opowiedzieć jednym słowem…Cieszę się , że Ty potrafisz tak pięknie opisać swoje wrażenia.

    • Marek Kamiński to niezwykła osobowość, ujęło mnie bardzo jego świadectwo wiary i to jak opowiadał, że droga go wzywa. Równocześnie stara się być dobrym mężem i ojcem. Nie robiłam notatek na camino, czasem, jak spisuje to dla Was wydaje mi się jakby ktoś mi dyktował. Zastanawiam się też, co będzie dla was ważne, czy nie za dużo szczegółów… Moje wspomnienia są przede wszystkim wspomnieniami duchowymi.
      Tu jeszcze link do filmu https://vod.tvp.pl/26222774/pielgrzym-camino-marka-kaminskiego

      • Mario Magdaleno, Ewo – dla mnie Marek Kamiński to współczesny Wojownik Boga – dobry mąż i tata rodziny, prowadzi Fundację, ma różnorodne pasje i je realizuje – ” nie śpi” – szuka, doświadcza głębi, działa!
        Miałam zaszczyt – dwukrotnie spotkać pana Marka ale to już inna opowieść 😉
        MM – oglądałam polecany prze Ciebie film „Pielgrzym. Camino Marka Kamińskiego” -ważne dla mnie zdanie, które wypowiedział główny bohater to: „Podczas drogi, rozmawiamy o życiu” – tak, to człowiek drogi a jaki ma cel – życzę miłego oglądania 🙂

        ps MM – właśnie pije dobrą kawę a kto bogatemu zabroni 😉 – w Krakowie zmienna, wiosenna pogoda – dowiedziałam się od pewnej osoby 🙂

  2. Dziękuję Ci MM za ten wpis.
    Wiele lat temu zawierzyłam swoje życie i córki Matce Boskiej Częstochowskiej.Gdy córka miała 2 lata pojechałam ją przedstawić mojej Mamie:). I tak co roku w maju już od 23 lat jeździmy dziękować Jej za łaski jakimi nas obdarza.Jest obok mnie w każdym momencie mojego życia,gdy jest radość i gdy jest smutek,w chwilach zwątpienia,zmęczenia i w chwilach szczęścia.Przy Niej wszystko musi mi się udać:)Jest przy mnie codziennie ale własnie w Częstochowie czuję Ją najmocniej!!!!

    Ps.W Krakowie wiosna:)Powiało optymizmem,smog uciekł:)

    • Aniu, ja też z rodzicami, co roku jeździłam na Jasną Górę. To wspaniałe dziedzictwo. Teraz może nie jeżdżę tam regularnie, ale zawsze mnie tam ciągnie. Przy Niej czuję spokój. To łaska dla naszego kraju, że to miejsce jest, duchowa stolica. Zadbałaś o swoją córeczkę duchowo. W tym roku na Jasnej Górze cykl: moja Mama jest Królową. Było wcześniej o tacie i Ojcu, teraz czas na mamy 🙂

  3. Mario Magdaleno, Aniu – potwierdzam – Maryja jest Królową mojego serca!
    Tak MM, przyszedł czas na mamy – moja mama kocha Matkę Bożą Nieustającej Pomocy, chodzi na nowenny, które są odprawiane w środy o godz. 18.30 (w tym miejscu, odbywają się też spotkania DN w Krakowie) – pierwszy raz do tego Sanktuarium do ukochanej Maryi – przyprowadziła mnie mama – spodziewała się dziecka (mnie) – no było to dawno 😉
    Dziękuje Panu Bogu za Mamę! Bądź Uwielbiony w Mamie!

    Nowenna pompejańska – ostatnio usłyszałam, że to modlitwa dla komandosów/MM – witaj w klubie Komandosów Bożych 🙂

    MM – wpis „zmusił” mnie do myślenia ale mnie to cieszy!

    ps Aniu – jak mamy radość w sercu – to gdzie ten smog? W Krakowie mamy „optymistyczny” wiosenny deszczyk 🙂

    • Nowennę pompejańską odmawiałam dwa razy. Na camino było łatwiej, choć to aż 54 dni, a na pielgrzymce byłam 30. Jakimś cudem dałam radę, Maryja wspomaga swoją łaską Ja mam jeszcze inne zobowiązania, więc były to wszystkie tajemnice. Odmawiałam jeden w domu rano, drugi w drodze do pracy, trzeci jak wracałam i czwarty już wieczorem w domu. Nie robiłam rozważań tajemnic, a potem jedna z dzielnych zwróciła mi uwagę, że to bardzo ważne. Ksiądz Pawlukiewicz mówił, że to trochę taka modlitwa jak: mamo kup mi samochodzik, mamo kup mi samochodzik itd. Raczej trudno się nie ugiąć jak ktoś tak prosi. Ważne, by pamiętać bądź wola Twoja, a nawet jak ktoś powiedział: dziękuj Bogu, że nie spełnił wszystkich twoich próśb 🙂

      • Nowenna pompejańska w trakcie pielgrzymki – to dopiero musi być moc!! Bardzo mi się podoba teoria ks.Pawlukiewicza:) Byłam w sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach – piękne sanktuarium, jednakże Jasna Góra zdaje się być znacznie bardziej 'omodlonym’ miejscem.

        • Na końcu świata w Finistere spotkałam chłopaka z Pomepejów, napiszę o tym w jednym z ostatnich wpisów, bo przedziwne to było spotkanie.

  4. Największym i niekwestionowanym wielbicielem Matki Boskiej Częstochowskiej był św Jan Paweł 2. Dzięki niemu oblicze Czarnej Madonny jest znane nawet na koncu świata! Będąc na Mszy św w katedrze w Auckland w Nowej Zelandii popłakałam się ze wzruszenia, kiedy zobaczyłam w bocznym ołtarzu znajomą twarz ! Nie mogłam uwierzyć własnym oczom,a jednak to była Ona. Zagadnięta przeze mnie pani sprzątaczka potwierdziła że jest to cenny dar ofiarowany przez papieża i wzruszona moją reakcją uściskała mnie serdecznie 🙂
    Tyle moich skojarzeń i wspomnień – mimo że nie całkiem pielgrzymkowych 😉

    • Zawsze mam w sercu słowa św. J P II totus tous. Ja mam z kolei wiele różnych przygód z Matką Boską Ostrobramską, do której pielgrzymowałam 2 razy. Spotkałam ją w wielu gościnnych domach, gdy w trudnych momentach mojego życia byłam na adoracji w kościele, spoglądała na mnie z jakiegoś bocznego ołtarza. Jej też oddałam się na własność w tym właśnie wizerunku i teraz mogę się modlić, by mnie chroniła, bo jestem jej własnością.

      • MM – moja gościna u Matki Boskiej Ostrobramskiej – to też jedno z piękniejszych przeżyć pielgrzymkowo/podróżniczych!

        Dziś – Tłusty Czwartek – szalejemy a dlaczego nie 😉 np. 2 pączki + kawa!

  5. Chiaro – Twoje wspomnienia jak najbardziej w temacie – dzięki Tobie i MM – możemy np. „iść” szlakiem Św. Jakuba, przeżywać Twoje wzruszenie w katedrze w Auckland w Nowej Zelandii – czy to nie piękne? Wiele z Nas nie ma takich możliwości uczestniczenia w dalekich podróżach ze względów czasowych, finansowych, logistycznych itd. – te wpisy i komentarze dają nam taką możliwość – dziękuje!

    PIELGRZYMKA – to codzienność i wspaniała i trudna ale idziemy z Jezusem, Maryją ………. i innymi!

    Mario Magdaleno – dziękuję, że poruszyłaś temat modlitwy różańcowej – jest to bliskie mojemu sercu!
    Łagiewniki – codziennie o godz. 20.30, odmawiany jest różaniec w kaplicy z cudownym Obrazem Jezusa Miłosiernego – ja to mam dobrze/mieszkam blisko – wielka Łaska – dzieją się CUDA!

    • Dziś rocznica objawień, gdy Pan Jezus ukazał św. Faustynie w Płocku i prosił, by malowała obraz Jezu ufam Tobie. Ważne, aby pamiętać, że ten malowany pod kierunkiem s. Faustyny znajduje się w Wilnie.

Skomentuj Maria Magdalena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This div height required for enabling the sticky sidebar