Jednym z powodów, dla którego ludzie wyruszają  na ten szlak jest pragnienie wspólnoty. Potrzeba przynależności to jedna z naszych podstawowych potrzeb wg piramidy Maslowa. Ducha wspólnoty istotnie można poczuć  wędrując szlakiem św. Jakuba. Ja w tej drodze zawarłam kilka wspaniałych przyjaźni, które trwają do dziś.
Zaniepokojona Ula, dzwoni do mnie z trasy i przekazuje informacje, że alberga w kolejnej miejscowości jest jedyną w okolicy i mogę mieć problemy z noclegiem. Proszę, aby zarezerwowała dla mnie miejsce. Jest to prywatna alberga, więc jest to możliwe. W miejskich albergach panuje żelazna zasada, kto pierwszy ten lepszy. Ja z Lugo- miasta z piękną katedrą- wychodzę późno. Msza św. jest o godz. 9.00 – dopiero po 10 wyruszam na szlak. Nie martwię się jednak, bo Pan rękami Uli zatroszczył się o mnie. Na rogatkach, przy pięknym średniowiecznym mości piję kawę i żegnam się z Lugo. Jestem sama. Uświadamiam sobie, że do tej pory prawie cały czas ktoś mi towarzyszył i tak naprawdę choć miałam się zastanawiać nad swoim życiem, to ja raczej towarzyszyłam innym. Wchodzę między opłotki, pola i drzewa. Ula ostrzega mnie, że w pewnym momencie na szlaku giną strzałki, ale jest za to wywieszona biała folia na drzewie. Znajduje to miejsce, ale po jakimś czasie i tak gubię trasę. Czytam informacje i wskazówki zawarte na ten temat w przewodniku i aby się upewnić telefonuję do Ewy. Uff – wreszcie znajduję miejsce ze strzałkami, życie bez drogowskazów jest do niczego. To informacja dla tych, którzy oburzają się na przykazania. Kiedyś ks. Pawlukiewicz powiedział, że spróbujmy zabrać na chociaż na 1 dzień znaki drogowe w Warszawie, zobaczymy jaki powstanie ogromny chaos i zamieszanie. Ta sama zasada dotyczy życia duchowego, bez drogowskazów nie odnajdziemy się. Wiem, że brzmi to banalnie, ale każdy kto choć raz się zgubił na szlaku, czy w życiu, wie co to znaczy. „Według Pisma św. Prawo jest ojcowskim pouczeniem Boga, wskazującym człowiekowi drogi, które prowadzą do obiecanego szczęścia i zakazaującym dróg zła. (KKK) W drodze doskwiera mi upał.. Dochodzę do albergi jako jedna z ostatnich. Ewa już tu jest. Wszyscy siedzą na dworze zrelaksowani. Istotnie rezerwacja była ważna, bo nie ma już miejsc. Spokojnie biorę prysznic, na wieczór zaplanowana jest wspólna kolacja za dodatkową opłatą, serwowana jest paella- hiszpańskie danie z patelni. Wszyscy zasiadamy do stołu, danie jest smaczne, do tego podawane jest czerwone domowe wino. Ludzie są pełni radości. Starsza Hiszpanka mówi, że jestem pierwszą Polką, którą spotyka na trasie. Sympatyczny Włoch naprzeciwko pyta mnie skąd rozpoczęłam pielgrzymkę, z młodymi studentkami obok rozmawiam o motywach ich pielgrzymowania, mówiąc, że moim jest chęć bycia blisko Boga. Zagaduje mnie ktoś jeszcze. Mężczyzna z naprzeciwka uśmiecha się, dał się poznać z kolegą jako dżentelmen bo, gdy rozsypały mi się drobne na dworze, natychmiast rzucili się do zbierania. Teraz chętnie napełnia moją lampkę winem i dyskretnie uśmiecha.
Ewa do nikogo się nie odzywa i nikt do niej nic nie mówi, patrzy na mnie zadziwiona, jest jakby zła. Uśmiecham się do ludzi i myślę, że czują moją otwartość, dlatego zagadują. Po chwili Ewa oświadcza mi, że wychodzi. Nie wiem, co ją ugryzło, znamy się tylko z trasy, ale decyduję się zaraz wyjść za nią. Okazuję się, że mężczyzna od drobnych ma plecak przy moim łóżku. Pytam jak ma na imię i rozmawiamy dłuższą chwilę, mówi biegle po angielsku. Opowiada, że to jego kolejne camino, ale jego towarzysz drogi idzie pierwszy raz. Konwersacja jest bardzo miła. Życzymy sobie dobrej nocy, tu mężczyźni śpią na dole, takie panują reguły.
Na forach ta alberga jest bardzo chwalona. Istotnie jest tu bardzo dobry serwis, wszystko jest czyściutkie, a wspólna kolacja jest miłym akcentem. Myślę, że komercyjne albergi próbują tę potrzebę wspólnoty jakoś wykorzystać. Każdy kto choć raz w życiu poczuł ducha wspólnoty Kościoła Chrystusowego wie, że wspólna kolacja to trochę za mało, by poczuć prawdziwą jedność. Gdy wędrujesz do św. Jakuba, wszyscy tak naprawdę są twoimi braćmi i siostrami. Twoją rodziną w Chrystusie- choć nie wszyscy to wiedzą, a niektórzy temu wręcz zaprzeczają.

3 Komentarze

  1. Mario Magdaleno, Niewiasto o mądrym Sercu – ten drugi jest częścią naszej wspólnej drogi …
    Te drogi się przenikają …
    Dobrze też wspólnie spędzać czas np. pyszna kolacja, rozmawiać, śmiać się…
    Nauczyłam się zapraszać Boga do moich relacji z innymi.
    A jak jest?
    Inaczej

    Buen camino

    Pozdrawiam z drogi

    Ps. Dzielna Podróżniczko Pana Boga – byłam bardzo zaskoczona jak Cię zobaczyłam w Krakowie ale i bardzo ucieszona … to było miłe spotkanie 🙂

  2. Buen Camino to po prostu Dobrej Drogi. Po polsku chyba byłoby szerokiej drogi, ale tak życzymy kierowcom. Jest jednak moc w tym zawołaniu, bo nieodłącznie wiąże się ze szlakiem św. Jakuba.
    Wędrując, pracując nie wolno zapominać, że najważniejsze są relacje: z Bogiem i drugim człowiekiem.

  3. Kochane Niewiasty Mario Magdaleno, Irenko i wszystkie, które spotykam DN, ile się od Was wciąż uczę ( i to nie tylko warsztatu dziennikarskiego 🙂 ). Pełne empatii, miłości do Boga i ludzi, skromne i pokorne. Zapraszać Pana Boga do relacji i mu je oddawać, cenne przypomnienie… Błogosławionej drogi Wam życzę, każdej, nie tylko do Santiago de Compostela 🙂

Skomentuj Maria Magdalena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This div height required for enabling the sticky sidebar