Czy na Camino można spać w 4 gwiazdkowym hotelu? Ja w takim chciałam spędzić jedną noc. Czy mi się udało ? Podążaj za mną.

Na wezwanie Jana Pawła II, aby nie zatracić naszego chrześcijańskiego dziedzictwa szlak św. Jakuba został zrewitalizowany. Ożyły wymarłe wioski, otworzone zostały niektóre kościoły. Sam szlak uznano za dziedzictwo europejskie. Wiele firm pozyskało dotacje unijne. Niestety szlak komercjalizuje się.W El Acebo jest jeszcze jedna alberga połaczona z 4 gwiazdkowym hotelem, jest pięknie położona na wzniesieniu. Na terenie jest basen, z tarasu rozciąga się cudowny widok. Dopada mnie pokusa, by tam po prostu zostać jeszcze jeden dzień. Moje ciało jest zmęczone, a duch po spowiedzi czuje spokój. Zasadą na Camino jest, że w alberdze można pozostać tylko jedną noc. Chodzi o to, aby było miejsce dla kolejnych przybywających pielgrzymów. Albergi prywatne niespecjalnie się tym przejmują. W każdym razie postanawiam odpocząć. Myślę sobie jest tu pięknie zostanę tu jeszcze jeden dzień, popływam w basenie. Aberga jest otwierana w godzinach popołudniowych, pytam więc o pokój. Jest w odpowiedniej cenie, ale wszystkie były zajęte poprzedniej nocy, więc dopiero będą sprzątane. Mam dowiedzieć się później. Wychodzę więc na łąkę, aby się modlić. Jest cisza, a przede mną piękna otwarta przestrzeń. Jest spokojnie, mogę w pokoju serca zwrócić się do Boga. Następnie idę do wioski, w knajpce jem kanapkę. Przyglądam się innym pielgrzymom, którzy zmierzają do tego samego celu, co ja. Po ok. 1, 5 godz. wracam, ale pokój ciągle nie jest gotowy. Jestem niespokojna, przecież pragnęłam podarować sobie odrobinę luksusu. Postanawiam wysłać kartki do bliskich. Właściciel hotelu proponuje, że zabierze je na pocztę do Ponferrady. Nagle czuję wewnętrzne przynaglenie, że nie mogę tu zostać, muszę ruszać dalej. Moje serce przypomina mi, że moim pierwszym pragnieniem było Camino Primitivo. Pytam właściciela hotelu, czy mogę się z nim zabrać do Ponferrady. Jest tak zaskoczony moją prośbą, że nie potrafi ukryć zażenowania. Po chwili dociera do mnie, że pewnie jest kimś tak bogatym i niesamowicie ważnym, przed duże W, że moja prośba jest po prostu niestosowna. W jego luksusowym samochodzie nie ma miejsca na dziewczynę z plecakiem. Na ratunek przychodzi recepcjonista, który jest świadkiem zdarzenia. Mówi, że za pół godz. kończy pracę i zabierze mnie ze sobą do miasta. Nie wiem, w którym momencie, ale jednak decyduję, że na pewno zmieniam szlak. Młody recepcjonista okazuje się kolejnym aniołem. Prawie nie zna ang., ale dogadujemy się, że chce kupić bilet do Oviedo. Mój anioł podrzuca mnie na stacje autobusową, a potem do albergi. To wszystko dzieje się tak nagle i dzieje się tak prosto, że znów mam wrażenie, że jestem aktorem w jakimś filmie, który KTOŚ reżyseruje.

Trafiam do nowoczesnej albergi. Wszystko jest czyste, zautomatyzowane, wręcz idealne i perfekcyjne. Ma jednak jedną zasadniczą wadę. Tu nie czuje się ducha Camino. Pokoje są 6 osobowe. Przez moment jestem sama, za chwilę dołącza do mnie mężczyzna. Czuję się trochę nieswojo. Pozostałe albergi też były koedukacyjne, ale to były równocześnie otwarte sale. Teoretycznie małe pokoje są super, ale zastanawiam się: ja i jakiś facet w jednym pomieszczeniu, a jak nikt nie dołączy? Postanawiam nie martwić się na zapas. Za chwilę wchodzi jeszcze jeden mężczyzna: Walijczyk, na szczęście z dzieckiem. Czuje się uratowana. Walijczyk jest koszmarnie brzydki, ale ma w sobie coś intrygującego. Za to jego synek jest przepięknym dzieckiem, który w sposób filmowy mówi po ang. Niosą wielką walijską flagę. Chłopiec ma maksymalnie 7 lat. Zaczynamy rozmawiać. Mówię, że bardzo mi to imponuje, że wybrali się na męską wyprawę. Dziś, gdy jest tak wielu zniewieściałych i niedojrzałych mężczyzn, nie brakuje też nieobecnych ojców, taka pielgrzymka ojca i syna robi na mnie wrażenie. Ojciec opowiada jak mały przeżywa tą pasjonującą przygodę życia. Jak jest ciekawy ludzi, jak lubi robić sobie zdjęcia z nowo poznanymi pielgrzymami z całego świata. Chłopczyk jest bardzo otwarty, nie ma żadnego problemu, aby pytać mnie o różne rzeczy. Panowie mają jednak jeden poważny problem. Ojciec ma zwichniętą kostkę i bardzo spuchniętą nogę. W Ponferradzie ma iść do szpitala. Nie wie, co robić, bo stąd to zaledwie 100 km do Santaigo. Mówię, aby dokładnie zbadał nogę w szpitalu i był rozważny, bo odpowiada nie tylko za siebie, ale i za synka. Przecież mogą tu wrócić w przyszłym roku. Mężczyzna, którego się obawiałam też okazuje się być bardzo sympatyczny. Jest Hiszpanem z Alicante. Pytam go jak brzmi po hiszpańsku stacja autobusowa: estacion de autobus. Słysząc jego odpowiedź mówię, że brzmi podobnie jak po polsku. Śmieje się, że to jego pierwszy zwrot po polsku. Zostało mi sporo wolnego czasu i wychodzę jeszcze zwiedzać miasto. W Ponferadzie na szczególna uwagę zasługuje zamek templariuszy. W przeszłości Zakon Templariuszy strzegł bezpieczeństwa pielgrzymów na szlaku. Zamek robi wrażenie. Tu trochę informacji na ten temat https://indi.flog.pl/wpis/6524883/na-szlaku-camino-zamek-templariuszy-w-ponferrada

Wracam do pokoju. Zanim zgaszą światła jeszcze rozmawiam z Walijczykiem o dzieciach, wychowaniu, relacjach syna i ojca. Jesteś bardzo piękną i mądrą kobietą, mówi na dobranoc. Czy musiałam wyruszyć aż do Hiszpanii, aby to usłyszeć ? Śpię dobrze, choć przecież znów wyruszam w nieznane.

 

8 Komentarze

  1. Mario Magdaleno – jak to dobrze z Tobą wędrować szlakiem Św. Jakuba i jak dobrze też odpocząć – i to gdzie? – w hotelu 4* – pójść na łąkę, „zwiedzać” zamek – to jest życie 🙂

    dalej towarzyszymy….

    Pozdrawiam energetycznie!

    • No Irenko nie podpuszczaj, hotelu jednak nie było 🙂 Spotykałam ludzi na szlaku, którzy tylko w hotelach spali, ja tak naprawdę nie polecam. Wiesz dlaczego, bo innych pielgrzymów można spotkać tylko w albergach, nie w jednoosobowych pokojach.

  2. Oj tam, oj tam! Hotel, nie hotel. Dziś pielgrzymowanie wygląda inaczej niż kiedyś. Pamiętam opowieści o pielgrzymowaniu do Kalwarii Zebrzydowskiej, nocleg na sienniku na strychu w jakiejś chałupce itp. Dziś mamy Domy Pielgrzyma. A pieszo to tam mało kto idzie, mizerne kompanie, raczej autem, autokarem.
    Ale jest nowa propozycja: Ekstremalna Droga Krzyżowa…
    A Twoja Droga Jakubowa Mario Magdaleno piękna. Tak jakbym tam była, szła z Tobą. Pozdrawiam

    • Ewa masz rację, moja pierwsza pielgrzymka jeszcze w liceum to było spanie w stodołach. W sumie jak po 20 latach ponownie pielgrzymowałam z pielgrzymką wrocławską to było spanie w namiotach. To też wyzwanie wstać o 5 rano i zwijać namiot, albo rozwijać po 30 km drogi. Kiedyś myślałam o EDK, ale potem doczytałam, że została stworzona z myślą o mężczyznach. Wiem, że wiele kobiet bierze w niej teraz udział, ale jakoś pomyślałam, że ja jednak panom zostawię jakieś pole do popisu. Na camino jest jeden plus, że pielgrzymi dochodzą na miejsce noclegu sukcesywnie i nie ma kolejek w łazienkach, trochę gorzej pod tym względem, gdy pielgrzymuje cała grupa, bo wszyscy chcą się umyć w jednym momencie.

  3. Tak mi sie przypomniało kilka moich pieszych pielgrzymek na Jasna Górę. Często zdażało mi się trafiać na nocleg w stodole 🙂 Na szczęście dobrze to wspominam bo śpię jak kamień 🙂
    Mario Magdaleno super się czyta Twoje relacje ze szlaku.
    Aż chciałoby się też tam pójść.
    Pozdrawiam serdecznie.

  4. Jeszcze raz zacytuję o. Pałysa, autora książki Autostopem do Matki Teresy: był we mnie rodzaj bezczelnej wiary, że jeżeli Pan Bóg daje pragnienie to pozwoli je zrealizować. Ja miałam pragnienie by iść do Santiago, nie wiedziałam kiedy się to wydarzy. Zakładałam plan min. 100 km, aby dostać compostelę. Nie spodziewałam się, że wyruszę na szlak w tak trudnym momencie mojego życia. Jeśli masz pragnienie i droga Cię wzywa, a równocześnie wiesz co to pielgrzymowanie – wyruszaj ! Na razie ze mną, a potem może sama ?

  5. KOCHANE DZIEWCZYNY – no nie musi być hotel 😉
    Dzięki Wam, przypomniałam sobie o najbardziej „ekstremalnym” noclegu – w przyczepie od ciężarówki – uff jaki miałam problem aby wskoczyć na platformę przyczepy a zejście to dopiero ;-).
    Pielgrzymowałam wtedy na Jasną Górę
    Mario Magdaleno – w przyczepie było prawie jak w albergi ( rozmowy nocne, dużo śmiechu, itd.) a wieczorem świecił Nam księżyc!

    Pozdrawiam pielgrzymkowo – w Krakowie niebo ma kolor błękitnej laguny, tak napisała mi przyjaciółka 🙂

  6. Mario Magdaleno na razie z Tobą, a później zależy jak Pan Bóg da 😉
    Irenko w przyczepie musiało być ekstremalnie 🙂

Skomentuj Maria Magdalena Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This div height required for enabling the sticky sidebar